autor: Marek Czajor
Leisure Suit Larry: Box Office Bust - przed premierą
Trzy lata przerwy to wystarczający okres, by zatęsknić za nowym i zapomnieć o starym, nieudanym odcinku Larry’ego? Przygodówka czy zręcznościówka? Odpowiedź na te pytania przyjdzie nam poznać chyba dopiero po premierze.
Przeczytaj recenzję Leisure Suit Larry: Box Office Bust - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Poszukując największego erotomana wśród komputerowych postaci, zawsze traficie na Larry’ego Laffera. Ten zabawny bohater kultowej serii przygodowej myśli bowiem wyłącznie jednym narządem i nie jest to bynajmniej mózg. Całe swe wirtualne życie podporządkowuje zdobywaniu kolejnych panienek, a że za urodziwy nie jest, musi porządnie pogłówkować. Wychodzi więc w sumie na to, że używa jednak mózgu, ale tak naprawdę, to gracze używają mózgu, by sympatyczny lowelas zaspokoił wreszcie swe żądze.
Niewątpliwie seria Leisure Suit Larry, której ojcem jest Al Lowe, to już dzisiaj klasyka. Oczywiście trafiały się odcinki lepsze i gorsze, ale pod względem scenariusza, klimatu i jakości zagadek trudno było im cokolwiek zarzucić. Aż nastał rok 2004 i przyszła katastrofa – ukazał się Leisure Suit Larry: Magna Cum Laude. Niestety, zmiana głównego bohatera i charakteru rozrywki (w zasadzie była to zręcznościówka, a nie przygodówka) nie znalazły poklasku u fanów, tak jak zbytnie epatowanie golizną, wulgaryzmami i nazbyt obscenicznym humorem. Wyraźnie czuć było brak Ala, którego nie zaproszono do prac przy grze. Dlatego też w opinii branży i większości graczy, tytuł ten to dno plus metr mułu.
Czy to złe opinie o poprzedniku sprawiły, że Leisure Suit Larry: Box Office Bust omal nie wylądowało w koszu po fuzji Vivendi i Activision?Całkiem możliwe, tym bardziej, że nowe przygody Larry’ego przedstawiane są jako sequel Magna Cum Laude, a to nie jest dobra rekomendacja. Z drugiej strony zarówno producent, jak i wydawca są inni, a John Melchior – producent wykonawczy – jeszcze rok temu przyznawał, że wie, gdzie popełniono wcześniej błędy i postara się ich nie powielić. Trudno też nie okazać choć odrobiny zaufania deweloperowi – legendarnej grupie Team17, która, mimo że nie specjalizuje się w przygodówkach, ma na swoim koncie tak kultowe serie jak Worms czy Alien Breed. Niestety, Al Lowe i tym razem nie będzie miał nic wspólnego z nowym tytułem.
Spójrzmy na fabułę Box Office Bust, której twórcą jest amerykański komik Allen Covert. Tym razem areną działań będzie Hollywood, a my po raz drugi wcielimy się w postać siostrzeńca starego Laffera – Larry’ego Lovage’a. Młodzieniec zostanie ściągnięty do Fabryki Snów, by pomóc wujowi, który w międzyczasie stał się słynnym filmowcem, w złapaniu szpiega z konkurencyjnego studia. Ekipa filmowa kręci właśnie zdjęcia do kasowego przeboju Bitanic, a tymczasem paskudny kret wyciąga brudy, ujawniając szereg tajemnic Laffer Studios. Tabloidy szaleją, projekt się chwieje – wygląda na to, że tylko młody Larry może uratować dzieło wuja.
W Box Office Bust akcja nie ma dotyczyć podrywania lasek.
Dobre, he he…
Powyższy wstęp sugerowałby, że gra, zamiast koncentrować się na hojnie obdarzonych laskach, rzeczywiście powróci na stare adventure’owe tory. Programiści z Team17 zapowiadają nowy schemat prowadzenia rozmów, więc głupawy patent z plemnikiem z Magna Cum Laude pójdzie raczej do lamusa. Pozostaną na pewno minigierki, ale, jak mówi Melchior, będzie to tylko niewielki dodatek do części przygodówkowej. Zdecydowanie więcej ma być zagadek logicznych, a gdyby dodano jeszcze jakieś przedmioty do wykorzystania, to w ogóle byłoby super.
Zastanawiam się tylko… Dlaczego w krótkim trailerze, który liczy zaledwie 1 minutę 40 sekund, bohater wchodzi w interakcję z aż dziewięcioma (liczyłem!) nie zapiętymi pod szyją laskami? Coś mi tu śmierdzi. Czyżby tak naprawdę, niewiele się zmieniło w stosunku do poprzedniej części? Czyżby główna intryga obracała się nie wokół szukania wspomnianego wyżej szpiega, a prób zaliczania kolejnych panienek? Jeśli tak, to marnie widzę szansę na głośny comeback nowego Larry’ego. Mam tylko nadzieję, że młody Lovage, który wcale nie wyładniał od ostatniego razu, nie będzie tym razem dostawał kosza na każdym kroku.