autor: Przemysław Zamęcki
Majesty 2: Symulator Królestwa Fantasy - już graliśmy!
Wybraliśmy się do Sztokholmu, by zobaczyć w akcji Majesty 2: The Fantasy Kingdom Sim. Czy kontynuacja jest równie wciągająca jak oryginał prawie sprzed dekady?
Przeczytaj recenzję Majesty 2: Symulator Królestwa Fantasy - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
O firmie Cyberlore Studios niewielu już dziś pamięta. I nie dlatego, że tworzyła gry mało znane, bo jest akurat dokładnie odwrotnie, ale z powodu, że zdecydowana większość z nich była bądź sequelami, bądź zwyczajnymi dodatkami. Jednak w 2000 roku, pod skrzydłami dogorywającego Microprose, ukazał się tytuł, który przez wielu do dzisiaj wymawiany jest z szacunkiem i nutką utęsknienia. Majesty: Sovereign of Ardania przykuwał do monitora na długie godziny wielbicieli strategii czasu rzeczywistego. Był czymś nowym w tym gatunku, czymś niepowtarzalnym. Niby RTS, a jednak rozkoszować się nim mogli nie tylko zwykli „szybkoklikacze”, ale także osoby, które lubią mieć trochę czasu na podjęcie decyzji i taktykę „raszu” kojarzą tylko z koszmarnym snem koreańskiego szachisty. To nic, że przedstawiona w grze fantastyczna kraina, którą zarządzał gracz, była płaska niczym Ziemia przed narodzinami Kopernika. Rozgrywka nie polegała bowiem na precyzyjnym wyliczaniu pola ostrzału pułku łuczników, ale na zarządzaniu prawdziwym królestwem i przekonywaniu jego mieszkańców, że za złoto z naszego kuferka piwo w przydrożnej tawernie smakuje zdecydowanie najlepiej. Brzmi to troszkę, jak proste zerżnięcie pomysłu z serii książek Terry’ego Brooks’a Królestwo na sprzedaż, ale kto by się tym przejmował, kiedy zabawa była więcej niż przednia? I aż dziw, że w dobie prequeli, sequeli i piątej wody po kisielu Cyberlore, zamiast kuć żelazo póki gorące (co prawda ukazał się dodatek, ale nie o to chodzi), porzucił pomysł i zajął się króliczkami Playboya.
Czy po tak długim czasie na rynku, który różni się od tego sprzed kilku lat, jak nie przymierzając Paris Hilton od Angeli Merkel, znajdzie się jeszcze miejsce dla w sumie chyba w skali globalnej dość niszowego produktu? Który, notabene, tak naprawdę mógłby obok nazwy poprzednika mieć równie dobrze dopisane ver. 2.0, remake, powtórka z rozrywki, kawa czy herbata, przeżyjmy to jeszcze raz? No cóż, po dłuższej zabawie w przygotowaną specjalnie dla prasy wersję demonstracyjną, zawierającą kilka luźnych scenariuszy uczących podstaw zabawy w Majesty 2, śmiało mogę stwierdzić – niech konkurencja już teraz szykuje się na solidne kuksańce i szturchnięcia, bowiem panowie z rosyjskiego Ino-Co wiedzą, co czynią i wiedza ta przekłada się na naprawdę solidny i godny wyczekiwania produkt.
Zanim organoleptycznie miałem okazję zbadać, z czym tym razem mam do czynienia, przeprowadziłem krótką rozmowę z Alexeyem Kozyrevem, producentem Majesty 2: The Fantasy Kingdom Sim. Na stwierdzenie, że po dziewięciu latach być może mało kto będzie pamiętał, co to w ogóle za seria, Alexey zdecydowanie zapewnił, że na świecie wciąż jest mnóstwo fanów, którzy z utęsknieniem czekają na kontynuację starego hitu. Dowodem ma być ponoć wciąż chętnie kupowana złota edycja programu, którą jakiś czas temu wydał Paradox Interactive. Szczerze mówiąc, byłem wtedy odrobinę sceptyczny i raczej nie podzielałem tego entuzjazmu.