autor: Radosław Grabowski
Tom Clancy's EndWar - przedpremierowy test
Sterowanie głosem do spółki z klawiaturą i myszą to przyszłość komputerowych RTS-ów? Z pewnością na to pytanie odpowie gra Tom Clancy’s EndWar, która została dobrze przyjęta na konsolach, a teraz wielkimi krokami zbliża się ku PeCetom.
Przeczytaj recenzję Tom Clancy's EndWar - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Na konsolach w zdecydowanej większości przypadków nie da się bezboleśnie grać w RTS-y i nawet szumnie zapowiadane Halo Wars nie będzie w stanie jakoś szczególnie poprawić tej sytuacji. Komputerowy tandem klawiatura-mysz zdecydowanie rządzi w strategiach czasu rzeczywistego i nie zanosi się na to, aby cokolwiek zagroziło mu w najbliższym czasie. Konsolowi miłośnicy RTS-ów nie są jednak skazani wyłącznie na męczący system sterowania rodem z Universe at War: Earth Assault czy innego Command & Conquer: Red Alert 3, ponieważ firma Ubisoft Entertainment przygotowała bardzo ciekawą alternatywę dla typowego szarpania się z padem. Francuski koncern postanowił stworzyć strategię czasu rzeczywistego pt. EndWar, w której komendy wydaje się przy pomocy głosu. Developingiem zajęło się filialne ubisoftowe studio z egzotycznego Szanghaju, a głównym projektantem został Michael de Plater. Z pewnością nie ma on tyle wdzięku, co słynna Jade Raymond, ale przynajmniej legitymuje się konkretnymi osiągnięciami w branży elektroniczno-rozrywkowej. Uczestniczył bowiem w produkcji większości dotychczasowych części bestsellerowego cyklu Total War, więc jego kwalifikacje są odpowiednie. Dodatkowo EndWar już na samym początku dostał solidnego marketingowego kopa, gdyż podłączono go pod markę gier, sygnowaną nazwiskiem Toma Clancy’ego. Posunięcie słuszne, bo obok tych wszystkich odsłon serii Splinter Cell, Rainbow Six i Ghost Recon brakowało właśnie czegoś takiego jak porządny RTS (niebawem do tego grona dołączy lotnicza zręcznościówka H.A.W.X. i wtedy to dopiero będzie różnorodnie).
EndWar pojawił się na Zachodzie w wersji dla PS3 i X360, spotykając się z pozytywnym przyjęciem graczy i mediów – wyszły jeszcze wprawdzie edycje dla PlayStation Portable i Nintendo DS, ale o nich lepiej jak najszybciej zapomnieć. Na razie dystrybucja w Polsce nie wystartowała, ale już niebawem posiadacze konsol w naszym kraju wreszcie doczekają się premiery. Na dodatek gra ma być dostępna w całkowicie zlokalizowanej wersji językowej. Siłą rzeczy przełożony na polski zostanie także system komend głosowych, więc ta polonizacja powinna być szczególnie interesująca dla rodzimych posiadaczy PlayStation 3 i Xboksa 360. Przypominam jednak, że EndWar nie jest tytułem wyłącznie konsolowym. Wkrótce okres kilkumiesięcznej wyłączności dobiegnie końca i wówczas na sklepowe półki trafi edycja pecetowa. Ona również dostępna będzie w całości po polsku. Póki co przyjrzałem się dokładnie przedpremierowej wersji anglojęzycznej.
Jak to zwykle bywa w przypadku gier spod znaku Toma Clancy’ego, scenariusz przedstawia wydarzenia fikcyjne, ale mogące uchodzić za niewykluczone w niedalekiej przyszłości. Mamy tu więc globalny konflikt zbrojny z roku 2020, którego zarzewie stanowią takie czynniki jak kryzys paliwowy, ataki terrorystyczne itp. Świat dzieli się na trzy główne bloki polityczno-ekonomiczno-militarne, czyli Rosję, Europę i Stany Zjednoczone. Zgodnie z tradycją gatunkową, opowiadamy się po stronie jednego z tychże obozów i toczymy walkę w różnych zakątkach planety. Raz walczymy zatem na Przylądku Canaveral w sąsiedztwie gotowego do startu promu kosmicznego, a kiedy indziej na ulicach Paryża.
Nie budujemy żadnych baz czy fortyfikacji, gdyż esencję zabawy stanowi dowodzenie oddziałami bojowymi. Mogą to być żołnierze piechoty, śmigłowce, transportery opancerzone, czołgi etc. Każda ze stron konfliktu dysponuje innymi rodzajami jednostek, posiadającymi swoje wady i zalety w walce. Krótko mówiąc, typowa strategiczna litania: helikoptery świetnie radzą sobie z tankami, te z kolei wzorowo rozprawiają się z lekkimi pojazdami pancernymi itd. Podobna sztampa sprzedawała się jednak w czasach RTS-owego boomu sprzed kilkunastu lat, więc dlaczego EndWar powinien dziś kogoś w ogóle obchodzić?