autor: Daniel Kazek
Bionic Commando - zapowiedź - Strona 3
Kultowy Bionic Commando dwadzieścia lat później. Próbujemy odpowiedzieć na pytanie, czego można spodziewać się po nowej wersji.
Przeczytaj recenzję Bionic Commando - recenzja gry
Z czym może kojarzyć się Bionic Commando? Dla jednych będzie to ciekawie zapowiadająca się zręcznościowa gra akcji, o której świat po raz pierwszy usłyszał pod koniec 2007 roku. Inni przeniosą się w przeszłość aż o 20 lat i ze wzrokiem wbitym w przestrzeń, zaczną szukać obrazów z konsoli NES.
Właśnie tak, Drodzy Czytelnicy, Bionic Commando to nowa wersja przeboju sprzed lat, platformówki, która w historii elektronicznej rozrywki zapisała się głównie jako pozycja trudna, wymagająca od gracza dziś już właściwie deficytowej wytrwałości w pokonywaniu przeszkód. Wprawdzie wcześniej premierę miała oryginalna wersja automatowa, ale Capcom od samego początku stawiał na bijącą rekordy popularności edycję z konsoli Nintendo.
Głównym bohaterem gry jest tytułowy komandos, który zamiast ręki posiada bioniczny implant o pewnej bardzo charakterystycznej funkcji. Nasz heros potrafi bowiem wyrzucać z niego swego rodzaju hak, przyczepiać się nim do różnych powierzchni i w ten niecodzienny sposób zdobywać nowe obszary. Sporo w tym ze Spider-Mana, ale nie ma co zawczasu krzyczeć o pójściu na łatwiznę, bowiem raz, że taki też był pierwowzór, a dwa – już po przedpremierowych pokazach widać, że o naśladowaniu człowieka-pająka nie ma mowy.
Szczegóły fabuły gry były skrzętnie ukrywane przez wiele miesięcy. Dziś już wiadomo, że historia next-genowego Bionic Commando ma rozgrywać się w dziesięć lat po wydarzeniach z oryginału czy też z zeszłorocznego remake'u o przyrostku Rearmed. Nathan „RAD” Spencer po uratowaniu tyłka Super Joe (ktoś pamięta Commando?) oraz rozprawieniu się z imperialistami został uznany za bohatera. Organizacja, do której przynależy, na szeroką skalę rozpoczęła wyposażanie swych agentów w sztuczne wspomaganie, jak się okazało niezwykle przydatne w walce. Wszystko może i byłoby OK, gdyby nie kwestia moralności, która podzieliła mieszkańców Federalnych Stanów Ameryki (nie mylić z USA). Rząd zdecydował o zaniechaniu jakichkolwiek prac nad suplementami, nakazując jednocześnie konfiskatę będących już w użyciu. Dla niektórych agentów oznaczało to śmierć, więc trudno się dziwić, że część z nich zwyczajnie dała nogę. Przystanią okazała się terrorystyczna organizacja BioReign, mająca też w swoich szeregach imperialistyczne niedobitki.
Do gry wejdziemy w chwili, kiedy grupa rozniesie na strzępy Ascension City, miasto-wizytówkę FSA. Nietrudno się więc domyślić, że twórcy zaserwują klimat postapokaliptyczny, choć raczej w nieco delikatniejszym wydaniu, bez szaroburych kolorów solennie pracujących na przytłaczającą atmosferę. Co prawda gdzieniegdzie można było wyczytać, że misje będziemy wykonywać w różnych zakątkach kontynentu, niemniej bardziej prawdopodobne jest to, że zrujnowana metropolia będzie naszym jedynym rejonem walk.