autor: Paweł Surowiec
Company of Heroes: Chwała Bohaterom - zapowiedź - Strona 2
Relic Entertainment szykuje się do obrony mistrzowskiego pasa w kategorii wojennych RTS-ów. Tym razem wystawia młodego, lecz już nieźle zapowiadającego się zawodnika – CoH: Tales of Valor.
Przeczytaj recenzję Company of Heroes: Chwała Bohaterom - recenzja gry
Relic Entertainment to nieprzewidywalny zawodnik gdy przychodzi walczyć o mistrzowski pas w kategorii RTS – choćby to była tylko obrona tytułu jak w przypadku kolejnych dodatków do Warhammer 40,000 czy Company of Heroes – zawsze ma jakiegoś asa w rękawie. Morderczą kombinację nowych razów, po których mało który gracz jest w stanie podnieść się z desek, zaliczywszy twardy knockdown (w pozytywnym znaczeniu). A to dorzuci nową rasę, a to sypnie garścią niebanalnych jednostek czy doszlifuje mechanikę i balans rozgrywki. Tak było w przypadku pierwszego rozszerzenia do Kompanii Braci i wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że podobnie będzie ze zbliżającym się wielkimi krokami CoH: Tales of Valor.
Gra, podobnie jak wcześniejsze rozszerzenie, będzie dodatkiem samodzielnym, niewymagającym posiadania podstawowej wersji programu. Wydawca obiecuje 3 nowe kampanie dla pojedynczego gracza, w tym zestaw scenariuszy dla Wehrmachtu (zatytułowany Tiger Ace), którego brakowało w wersji podstawowej. W kampanii tej zatroszczymy się o losy czteroosobowej załogi niemieckiego czołgu ciężkiego Tygrys. W rozgrywce odnajdziemy elementy prostego RPG – każdy z czterech pancerniaków wraz z rosnącym doświadczeniem bojowym (4 jego poziomy przedstawione jako stopnie wojskowe) popisze się przed nami nowymi umiejętnościami. I tak np. dowódca wozu będzie mógł prowadzić ogień z karabinu maszynowego zamontowanego we włazie wieży, wystrzeliwać granaty dymne, tudzież wzywać wsparcie artylerii, a celowniczy bądź ładowniczy armaty nabędzie wprawy w ładowaniu działa i posługiwaniu się skuteczniejszymi rodzajami amunicji. Zdobyte doświadczenie i nabyte umiejętności będą przenoszone do następnej misji z danej kampanii. Paliwem i amunicją nakarmimy naszego kociaka poprzez destrukcję wrażych jednostek, zaś napraw czołgu dokonamy za cenę jego chwilowego unieruchomienia (zamienia się on wówczas w tarczę na strzelnicy). Oczywiście dostaniemy również pod komendę garstkę piechurów, jako że czołg bez osłony stanowi tylko iluzoryczną potęgę.
W jednej z misji, w której nasze „dekle” muszą salwować się ucieczką z obleganej miejscowości, do głosu dojdą elementy prostej skradanki. Sami pancerniacy będą zaś mogli wykorzystać zalegającą na polu bitwy ciężką broń oraz wezwać na pomoc artylerię. Wot i wsio. Żadnego stawiania budynków, zagrabiania „punktów amunicyjnych/paliwowych” – zamiast tego koncentracja na akcji i działaniach takich właśnie małych pododdziałów. Czyżby więc szykowała się gratka dla internetowych Michaelów Wittmannów, których w sieci jest zatrzęsienie albo dla innych domorosłych Otto Cariusów? Na to wygląda. Zresztą deweloperzy nie kryją, że frontowe dokonania pierwszego z tych niemieckich asów pancernych, w szczególności obrosłe legendą unicestwienie pod Villers-Bocage kolumny pancernej ze składu sławetnych brytyjskich „Pustynnych Szczurów” posłużyły za kanwę przy opracowywaniu opisywanej kampanii.