autor: Radosław Grabowski
Burnout Paradise: The Ultimate Box - przedpremierowy test - Strona 2
Najbardziej dynamiczne konsolowe wyścigi ubiegłego roku są już zaledwie o krok od debiutu na platformie PC. Po przetestowaniu przedpremierowej wersji gry upewniliśmy się, że warto było czekać blisko rok od premiery na PS3 i X360.
Przeczytaj recenzję Burnout Paradise: The Ultimate Box - recenzja gry
Ostatni Need for Speed mnie zawiódł. Poprzedni zresztą też. Jeśli jednak potwierdzą się ubiegłoroczne plotki i któraś z kolejnych części tego cyklu faktycznie wyjedzie z brytyjskiego studia Criterion Games, to sukces rynkowy murowany. Bowiem to właśnie ta firma odpowiada za zdecydowanie najlepszą grę wyścigową A.D. 2008, czyli Burnout Paradise. Siła owego tytułu tkwi nie tylko w tym, co posiadacze PlayStation 3 i Xboksa 360 mogą znaleźć po jego zakupie w pudełku, ale również w tym, że twórcy cały czas rozwijają swoje dzieło. W minionym roku wypuszczone zostały dwa darmowe dodatki, a w drodze jest kilka kolejnych (zarówno gratisowych, jak i płatnych). Jakby tego było mało, ekipa Criterion Games niedługo po konsolowym debiucie gry ujawniła, że pracuje nad jej wersją pecetową. Użytkownicy komputerów osobistych dostaną więc produkt z serii Burnout po raz pierwszy w historii i w dodatku od razu tak wielki hit. Nie będzie to jednak zwyczajny Burnout Paradise.
Do sklepów trafi bowiem Burnout Paradise: The Ultimate Box, dostępny zarówno w wersji pecetowej, jak i konsolowej. W pudełku znajdzie się oczywiście wszystko to, co było w edycji standardowej, a jako bonus dołączone zostaną trzy dodatki. Będą to dwa rozszerzenia, doskonale znane już z PS3 i X360, czyli Cagney Pack (zawiera specjalne tryby rozgrywki sieciowej, nowe auta etc.) oraz Bikes Pack (wprowadza m.in. motocykle i zmianę pór doby). Do tego dojdzie jeszcze zupełnie nowy dodatek, zwany Party Pack. Ma on zapewniać znakomitą zabawę kilku osobom, siedzącym przy jednym stanowisku do grania. To jednak tylko suche fakty z informacji prasowych. Uruchamiając przedpremierową wersję Burnout Paradise: The Ultimate Box, przekonałem się, jak będzie naprawdę.
Już w momencie oficjalnego ujawnienia prac nad edycją pecetową miałem głęboką wiarę, że developerzy jej nie spartaczą. I rzeczywiście konwersja z konsol udała się wybornie. Oryginalny Burnout Paradise był w ścisłej czołówce 2008 roku, jeśli chodzi o oprawę graficzną. The Ultimate Box na PC wygląda jeszcze lepiej – głównie dzięki wyższej rozdzielczości tekstur i lepszej ostrości obrazu. Animacja jest przy tym dokładnie taka jak na konsolach, czyli ultrapłynna. Nie ma tu miejsca na zgrzyty, nawet przy wyjątkowo widowiskowych kraksach, będących esencją serii Burnout. Wypadki te przedstawione są w iście hollywoodzkim stylu. Gnie się blacha, sypią iskry i części, a wszystko to pokazuje efektownie pracująca kamera. W kwestii systemu sterowania nie zmieniło się nic, więc nadal gra się bardzo przyjemnie. Warunek jest jednak jeden – trzeba mieć pad, bo tandem klawiatura-mysz to pomyłka. Wyścigi w Burnout Paradise wymagają od gracza takiej dynamiki, której nie jest w stanie zaoferować pochodna maszyny do pisania do spółki z urządzeniem wskazującym. Z kolei inna pecetowa właściwość będzie się sprawdzać w The Ultimate Box wyśmienicie. Mowa o możliwości podłączenia do komputera trzech monitorów jednocześnie i uzyskania tym sposobem w grze bardzo szerokiego pola widzenia. Tego nie ma na konsolach.