autor: Paweł Surowiec
Battlestations: Pacific - przed premierą
Szukasz miksu prostej pseudo-strategii ze zręcznościowym quasi-symulatorem, w który pograsz też na konsoli? Marzy Ci się potężna dawka akcji połączona z epickim rozmachem i efektownymi wybuchami? Battlestations: Pacific adresowany jest właśnie do Ciebie!
Przeczytaj recenzję Battlestations: Pacific - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Pierwsze wzmianki o produkcji Battlestations: Midway pojawiły się w prasie branżowej na wiele lat przed premierą programu. Była to chyba jedna z dłużej produkowanych gier, chociaż do rekordzistów w rodzaju Duke Nurem Forever na pewno sporo jej jeszcze brakuje. Czas płynął, kolejne latka leciały, szczegóły na temat produkcji zacierały się w pamięci. Pojawiło się wręcz zwątpienie, że projekt w ogóle zostanie zrealizowany. Kiedy więc zimą 2007 roku B:M ujrzała w końcu światło dzienne, zaskoczenie, ale także i apetyty były spore. Czy udało się je zaspokoić? Nie do końca. Spłycona zawartość, zbanalizowane sterowanie, skrojone jako żywo pod konsolowy pad, nietrzymanie się realiów historycznych – to główne zarzuty, jakie można było wysunąć pod adresem aplikacji. Mimo wszystkich tych uproszczeń, na które rasowy strateg czy miłośnik symulatorów mógł niezadowolony kręcić nosem, program odniósł spory sukces i cieszył się niezłym zainteresowaniem. Jakby nie patrzeć, ja też uległem jego urokowi. Przyczynił się do tego epicki rozmach gry i jej mało do tej pory eksploatowany lajtmotyw. Popularność tytułu była na tyle duża, że panowie z Eidosu postanowili zarobić jeszcze trochę pesos na jego kontynuacji. Chociaż, tak po prawdzie, myślę, że ów niecny plan kiełkował im w głowach, kiedy jeszcze siedzieli nad pierwszą częścią...
Nowa odsłona Battlestations pozwoli graczom przyjrzeć się działaniom wojennym prowadzonym podczas drugiej wojny światowej na Oceanie Spokojnym. Podstawowym celem zarówno amerykańskiej, jak i japońskiej kampanii dla pojedynczego gracza będzie zdominowanie i zdobycie kontroli nad całym tym akwenem. Kampania japońska zacznie się od ataku na bazę marynarki USA w Pearl Harbor w 1941 roku. Po nim przed zainteresowanymi pojawi się możliwość kontynuowania japońskich postępów, zajmując strategiczne terytoria na oceanie, by w końcu stanąć przed szansą odmienienia biegu historii i wygrania wojny na Pacyfiku poprzez rozbicie amerykańskiej floty (przede wszystkim lotniskowców) w bitwie pod Midway. Rozgrywka jawi się zatem niejako pod hasłem „co by było gdyby…”. De facto zmierzymy się z przeciwnikiem w starciach, w których już braliśmy udział w pierwszej części gry, tym razem jednak spojrzymy na nie skośnymi oczyma.
Gdy zaś zdecydujemy się na zabawę po stronie amerykańskiej, dane nam będzie (po punkcie zwrotnym pod Midway, czyli w momencie zakończenia pierwszej części gry) wydzierać Japończykom kluczowe wyspy Pacyfiku w drodze do tych najważniejszych – Wysp Japońskich. Zmagania zakończymy na amerykańskiej operacji desantowej na Okinawę w 1945. W tym przypadku autorzy gwarantują większe przywiązanie do faktów historycznych (od początku do końca rozgrywki) i udział w kilku najbardziej znanych bitwach II wojny światowej. Misji w obu kampaniach będzie ponad dwa razy więcej niż w części pierwszej, konkretnie – 28.