autor: Karol Wilczek
Drakensang: The Dark Eye - przedpremierowy test
Drakensang zapowiada się na tytuł, który może zdobyć serca graczy tęskniących za klimatem Baldur’s Gate. Nareszcie pojawi się gra zajmująca więcej niż 20 godzin.
Przeczytaj recenzję Drakensang: The Dark Eye - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Od miesiąca na sklepowych półkach możemy oglądać długo oczekiwaną trzecią część serii Fallout. Teraz fani gier RPG ostrzą sobie pewnie zęby na Dragon Age, produkcję słynnego Bioware, zapowiedzianą na pierwszy kwartał 2009. Wszystkich graczy mogę jednak uspokoić. Na dobre RPG nie trzeba będzie czekać aż tak długo.
Już 10 grudnia w Polsce ukaże się dzieło firmy Radon Labs – Drakensang: The Dark Eye. Warto zaznaczyć, że jest to pierwsza gra RPG niemieckiego producenta. Zapewne to właśnie narodowość twórców wpłynęła na wybór systemu, na którym opiera się gra. Das Schwarze Auge (ang. The Dark Eye) to najpopularniejsza gra fabularna w Niemczech (przebija pod tym względem nawet Dungeons & Dragons). Po tym, co widziałem w polskiej wersji beta, muszę stwierdzić, że jest to bardzo ciekawy system i dobrze przełożył się na grę komputerową.
Przygodę rozpoczynamy od wyboru własnej postaci. Dostępnych jest pięć ras (elfy, krasnoludy i trzy ludzkie: Śródziemianie, Thulamidianie i Thorwalianie) oraz aż dwadzieścia profesji (np. Wojownik, Mag bitewny, Łotr, Amazonka, Pirat, Saper). Oprócz podstawowych atrybutów, takich jak Siła, Zręczność czy Charyzma, każdy bohater posiada także zestaw umiejętności, które może rozwijać podczas gry. Są one podzielone na pięć kategorii: Fizyczne, Natury, Wiedzy, Społeczne i Rzemieślnicze. Poza tym możemy jeszcze wyszkolić się w walce danym typem broni, poznać specjalne ataki, możliwości obronne, a w przypadku magów nowe czary.
Na początku mamy tylko kilka zdolności – zależnie od wybranej profesji, ale w trakcie gry spotkamy wielu nauczycieli, którzy mogą przekazać nam swoją wiedzę. Daje to ogromną liczbę kombinacji i w zasadzie postać możemy rozwijać w dowolny sposób. Interesujący jest także system awansowania bohatera. Z podnoszeniem statystyk nie musimy czekać do „wskoczenia” na następny poziom. W każdym momencie można wydać część zdobytych punktów doświadczenia na podniesienie danego atrybutu lub umiejętności. Oprócz własnego bohatera podczas rozgrywki kierujemy również jego towarzyszami. Maksymalnie w drużynie mogą znajdować się cztery postacie. Pełna, dobrze skompletowana drużyna znacznie ułatwia eksplorację świata.

System walki przypomina ten z Neverwinter Night’s. Mamy do dyspozycji aktywną pauzę, dzięki której możemy zatrzymać walkę w dowolnym momencie i wydać rozkazy naszym bohaterom. Podczas podróży napotykamy na wielu przeciwników, których poziom jest mocno zróżnicowany. Jest to zauważalne już od samego początku, np. z jednym czy dwoma wilkami jesteśmy w stanie sobie poradzić, ale walka z niedźwiedziem sprawia już pewien problem.
Żeby walczyć, musimy najpierw zdobyć jakiś oręż. W grze jest go na szczęście bardzo dużo, zresztą w ogóle przedmiotów jest tutaj mnóstwo. W każdej lokacji znajduje się kilku kupców oferujących inny typ towarów – od ziół po krasnoludzkie zbroje. Sprzęt możemy również wytwarzać sami. Wystarczy, że któryś z naszych bohaterów posiada jedną z umiejętności: Alechemia, Łuczarz lub Kowal i ma przepis i części potrzebne do stworzenia danego przedmiotu. Odpowiednie części można kupić lub zebrać samemu, wykorzystując kolejne umiejętności: Zielarstwo i Znajomość zwierząt. Pierwsza pozwala na wydobycie składników z roślin, a druga na pozyskiwaniu ich z ciał zwierząt.