autor: Łukasz Kendryna
Naruto: Ultimate Ninja Storm - zapowiedź - Strona 2
Naruto: Ultimate Ninja Storm, tytuł, który będąc sprawną hybrydą hardcore’owej produkcji i gry casual ma spore szanse na sukces.
Przeczytaj recenzję Naruto: Ultimate Ninja Storm - recenzja gry
Tej jesieni PlayStation 3 przejdzie do ofensywy, wytaczając najcięższe działa. Na placu boju znajdzie się długo oczekiwany przedstawiciel gier typu casual, czyli LittleBigPlanet, a także delegat hardcore’owych produkcji – Resistance 2. Zgiełk bitwy o miejsce w świątecznych paczkach klientów może przysłonić czarnego konia, tytułu, który ma spore zadatki na odniesienie sukcesu. Mowa oczywiście o Naruto: Ultimate Ninja Storm, kolejnego exclusive’a dla PlayStation 3. Jednak w tym przypadku ciężko o trafną klasyfikację, Naruto ma szansę podbić serca zarówno starych wyjadaczy, jak i graczy niedzielnych.
O ile próba klasyfikacji pomiędzy grami casualowymi a hardcore’owymi kończy się fiaskiem, o tyle ogólne przyporządkowanie gatunkowe przychodzi z łatwością. Jest to oczywiście bijatyka, której sercem są pojedynki jeden na jednego. Pomimo, że gatunek dość jasno precyzuje, jak tytuł będzie wyglądać, nie oczekujcie oklepanego standardu. Twórcy z Kraju Kwitnącej Wiśni zadbali o odrobinę świeżości w jak dotąd zatęchłej sferze mordobić. Nowa odsłona Naruto to próba zatarcia granic pomiędzy pierwowzorem, czyli anime, a grą komputerową. Już po kilku obrazkach i zwiastunie filmowym śmiało można stwierdzić, że cel został osiągnięty. Jednak kropkę nad „i” stawia demo, w niezaprzeczalny sposób uświadamiając, że współczesny cel-shading wspiął się na wyżyny.
Tym, co świadczy o oryginalności tytułu, jest przede wszystkim zejście z wcześniej przetartych szlaków już w menu postaci. Przed rozpoczęciem potyczki staniemy przed wyborem wojowników (liczba mnoga pojawiła się tu nieprzypadkowo). Wachlarz możliwości będzie spory, gdyż w finalnej wersji znajdzie się aż 25 bohaterów. Po podjęciu decyzji, z którym z ninja chcemy stoczyć bój, musimy przygarnąć jeszcze dwóch wspierających nas kompanów. Ich rola podczas pojedynku jest nieoceniona. Podczas walki, w każdej dowolnej chwili będziemy mogli przywołać wcześniej wyselekcjonowanych bohaterów. Dzięki nim możliwe będzie wzmocnienie combosu bądź wyjście z sytuacji zagrożenia. Jeśli zostaniemy zaatakowani, a wszelkie próby blokowania zakończą się niepowodzeniem, wezwany sojusznik, nacierając na oponenta, przerwie jego sekwencję. Wspomnieć jednak należy, że przywołani pomocnicy pozostają na polu walki tylko przez kilka sekund, a ich ponowne pojawienie się możliwe jest dopiero po upływie dłuższej chwili.
Pewnie zauważyliście, że większość obrazków z gry wygląda, jak z perspektywy trzeciej osoby. W tym właśnie tkwi niepowtarzalność Naruto. Podczas starć kamera pozostanie w ciągłym ruchu, a walczące postacie, nie będąc niczym skrępowane, rozpierzchną się po całej arenie. Twórcy zrezygnowali ze „sztywnych” aren, w których przeciwnicy, stojąc w jednej linii, skierowani są ku sobie twarzami. Możliwość swobodnego poruszania się po otwartej przestrzeni przy jednoczesnym lokowaniu kamery na wrogu daje wrażenie wolności i naturalności potyczki. Podczas testowania dema nie miałem żadnych problemów z widokiem. Pomimo że kamera często zmieniała kąt, zawsze widziałem swojego przeciwnika.