autor: Maciej Ostachowski
LEGO Universe - przed premierą - Strona 2
LEGO Universe – i wszystko jasne. Bardzo ambitny projekt, który – prawdę mówiąc – ma szansę przerosnąć samych twórców.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Pamiętam bardzo wyraźnie, że już jako półmetrowy bezzębny brzdąc kochałem bawić się klockami LEGO. Odrywałem ludkom głowy, gryzłem je, a od czasu do czasu, jak wziął mnie twórczy nastrój, to nawet budowałem jakąś samolocikopodobną konstrukcję, którą następnie posyłałem z dzikim wrzaskiem na drugi koniec pokoju. Był tylko jeden problem... Nie, nie ten związany ze sprzątaniem klocków, które przed momentem tak entuzjastycznie rozrzuciłem we wszystkie strony świata – od tego są przecież rodzice. Chodzi o to, że... Nieważne, jak mocno by się wspomnianym wyżej samolocikiem nie cisnęło, on zawsze rąbnął z hukiem o jakiś mebel i – za rękę samej Angeliny Jolie – nie poleciał. A statek podwodny wraz z załogą, za każdym razem tonął gdzieś w mrocznych odmętach wanny... Dopiero teraz, w dobie elektronicznej rozrywki, znalazł się sposób na rozwiązanie tego mankamentu.
Gadające klocki
LEGO Universe – i wszystko jasne. Bardzo ambitny projekt, który – prawdę mówiąc – ma szansę przerosnąć samych twórców. O co chodzi? O przeniesienie całego klockowego świata, z każdej z serii LEGO – poczynając od tych z rycerzami na białych czterokopytnych, poprzez złoto-zębnych piratów, a na astronautach zawieszonych w próżni kończąc – do interaktywnego, cyfrowego świata. Czyli do formy prawie że żywej. Potocznie producenci nazywają swoje dzieło MMORPG, jednakże całość trąci bardziej Second Lifem w plastikowej formie. Expienie na dinozaurach?! Skillowanie na kościakach?! Nah, to nie ten adres...
Fakt faktem, twórcy obiecują różne misje, jak to na sieciowego eRPGa przystało, ale nie nastawiałbym się na wiele więcej niż parę odmiennych mini-gierek. Wiesz, ściganie się z kumplami uprzednio zbudowanym autkiem i tym podobne zabawy. A co w nagrodę? Nie złotówki, nie dolary, nie dukaty książęce – to plastik będzie tutaj walutą. I to on pozwoli przystąpić do prawdziwej esencji zabawy. Czyli? Nie zgadniesz. Do budowania (szok)! Praktycznie wszystkiego, na co akurat będziesz miał ochotę. Od wspomnianego wyżej pojazdu, po ogromne, wielopiętrowe budowle. Wedle uznania. Majsterkowanie pomoże również podczas wykonywania poszczególnych zadań – na przykład, aby dostać się w określony punkt, będziesz zmuszony do własnoręcznego skonstruowania sobie mostu (z kości dinozaurów, które – powiedzmy – akurat będą pod ręką,). Istną wisienką na torcie wydaje się być natomiast możliwość zamówienia uprzednio zbudowanej konstrukcji, która dojdzie do Ciebie prosto z tłoczni Lego w formie rzeczywistej, plastikowej, w opakowaniu (oczywiście za konkretną opłatą). Nieźle.