autor: Maciej Kurowiak
Guitar Hero: World Tour - GC 2008 - Strona 2
Wychodząc z prezentacji Guitar Hero World Tour i patrząc na miny dziennikarzy z całego świata, mogliśmy stwierdzić jedno: nie tylko my uważamy World Tour za jedną z najlepszych gier tegorocznych targów.
Przeczytaj recenzję Guitar Hero: World Tour - recenzja gry
Dotychczas wielobiegunowy rynek gier muzycznych w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy zamienił się w wojnę dwu wielkich tytułów – Guitar Hero oraz Rock Band. Ten ostatni wprowadził rynek w świat plastikowych instrumentów (a dokładniej perkusji), dostępnych dotychczas głównie w zamorskich salonach gier. Wychodząc z prezentacji Guitar Hero World Tour i patrząc na miny dziennikarzy z całego świata, mogliśmy stwierdzić jedno: nie tylko my uważamy World Tour za jedną z najlepszych gier tegorocznych targów. Mieliśmy okazję dotknąć, zagrać, zobaczyć, posłuchać i na końcu zupełnie zaniemówić.
Gitara do czwartej części cyklu wygląda na znacznie bardziej solidną. „Struna” jest jakby masywniejsza, dłuższa i w konsekwencji wygodniejsza w użyciu. Nie licząc dodatkowych dotykowych przycisków na gryfie, całość składa się, tak samo jak w pierwszej części, z gryfu i korpusu. Zupełną nowością są jednak perkusja i mikrofon, dotychczas zarezerwowane jedynie dla właścicieli pełnej wersji Rock Band.
Bezprzewodowa perkusja składa się z dwu talerzy i trzech bębnów, przy czym z pozoru wygląda jakby mniej solidnie od poprzedniej wersji. W rzeczywistości jest na odwrót – uderzając pałeczkami, nie słyszymy już drewnianego łupnięcia a la perkusja z Rock Band, ale milsze dla ucha dźwięki wydawane przez małe bębenki. Pedał wygląda na nieco mniejszy i niższy, i można mieć nadzieję, że będzie łamał się rzadziej niż jego rockbandowy odpowiednik. Jednak leży luźno na podłodze – oby nie powodowało to jego nadmiernego przesuwania. Jeśli na tę chwilę mielibyśmy się do czegoś przyczepić, to jest to solidność uchwytów na talerze – doszły do nas informacje, iż podczas gry zdarza się, że mocniejsze uderzenie może sprawić, że talerz zmieni pierwotne położenie.
Nowe instrumenty zostały znacznie lepiej zaprogramowane – na każdy bębenek perkusji przypada więc sześć wysokiej jakości sampli. Podobnie jest z gitarą, której dźwięki brzmią bardzo soczyście. Perkusja jest kompatybilna z MIDI i dzięki portowi może służyć jako kontroler MIDI. W zestawie jest też oczywiście mikrofon, podłączany standardowo przez port USB. Nie ma on żadnych innych zastosowań, więc osoba go używająca będzie musiała, podobnie jak w Rock Band, korzystać z pada, by wybrać taką czy inną opcję w menu.
W porównaniu z wcześniejszymi odsłonami cyklu dodano bardziej rozbudowaną funkcję kreacji muzyków. Dzięki Rock Star Creator możemy każdej tworzonej postaci dokładnie zmodyfikować dowolną część ciała: dobrać kształt ust, nosa, kolor oczu, kolor soczewek kontaktowych, makijaż, fryzurę itd. Autorzy dodali też dość rozbudowany edytor tatuaży i malunków. Wybieramy kolory, tekstury, możemy rysować, by na końcu móc nałożyć tatuaż czy malunek na dowolną część ciała. Widząc, jak prowadzący prezentację Brian Bright, w ciągu kilku chwil stworzył totalnego dziwoląga, można mu wierzyć na słowo, że po premierze przyjdzie nam spotkać w sieci ogromną ilość rozśpiewanych prezydentów czy gwiazd filmowych.