autor: Marcin Łukański
Call of Duty: World at War - GC 2008 - Strona 2
Prezentacja World at War upewniła mnie w przekonaniu, że czeka nas typowy sequel – więcej, lepiej i efektowniej, ale tak naprawdę ciągle to samo.
Przeczytaj recenzję Call of Duty: World at War - recenzja gry
Seria Call of Duty powoli staje się swoistą telenowelą. Zmienia się tylko producent, a co za tym idzie, miejsce, w którym toczymy zacięte boje o chwałę i sławę prawdziwego żołnierza. Call of Duty: World at War tworzy ponownie studio Treyarch. Jak łatwo się domyślić, znowu wracamy do „opowieści” z czasów drugiej wojny światowej. Prezentacja World at War upewniła mnie w przekonaniu, że czeka nas typowy sequel – więcej, lepiej i efektowniej, ale tak naprawdę ciągle to samo.
World at War odda do naszej dyspozycji dwie kampanie: w pierwszej zmierzymy się z Japończykami w egzotycznej dżungli, a w drugiej odwiedzimy Związek Radziecki. Prezentacja obejmowała jedynie pierwszą, ale i bardziej interesującą z kampanii.
Przedstawiono w niej fragment jednej z początkowych misji, którą rozegrano w trybie współpracy w dwie osoby. Walki toczyły się w gęstej, pełnej krętych ścieżek dżungli, wśród ruin i zabudowań oraz na przestronnych, otwartych przestrzeniach. Muszę przyznać, że pod względem graficznym całość prezentowała się dość nierówno. Były miejsca, które potrafiły zachwycić szczegółami i nieprzeciętnym wykonaniem (wnętrza niektórych budynków, bunkry i ruiny), ale znalazły się też lokacje, którym ewidentnie przydałoby się subtelne „doszlifowanie” (niektóre otwarte przestrzenie i tereny w dżungli).
Sam system rozgrywki pozostał niezmieniony w stosunku do poprzednich części. Nadal cała fabuła jest wręcz otoczona skryptami i z góry narzuconymi wydarzeniami. Podobnie jak w innych częściach Call of Duty, ma to swoje wady i zalety.
Muszę jednak przyznać, że ekipa z Treyarch postarała się, aby ich najnowsza gra wprost kipiała ciągłą akcją i niemal nie kończącą się wymianą ognia. Przez cały czas prezentacji ekran wypełniały efektowne fajerwerki – przeciwnicy biegali, strzelali i oczywiście ginęli, naokoło wszystko wybuchało, waliło się i sypało.
Przeciwnicy – poza standardowym oskryptowaniem – posiadają kilka ciekawych „zdolności”. Przyparci do muru potrafią wyjąć granat i wysadzić się w powietrze, posyłając do grobu nacierających żołnierzy. Snajperzy sprytnie ukrywają się w koronach drzew i starają z odległości zdjąć zbliżającego się gracza. Walcząc w ciasnych korytarzach, często rzucają się na swą ofiarę z wyciągniętym bagnetem. Wszystkie te urozmaicenia w połączeniu z szalejącymi na ekranie fajerwerkami są całkiem emocjonujące, a rozgrywkę ogląda się niczym niezły film akcji.