autor: Borys Zajączkowski
FaceBreaker - pierwsze wrażenia - Strona 3
Facebreaker polega na tym, żeby pokrzywić gębę przeciwnikowi i przerobić ją na trofeum. I by się przy tym jak najlepiej ubawić.
Przeczytaj recenzję FaceBreaker - recenzja gry
Boks, boks nigdy się nie zmienia... Naturalna dla dwunożnego gatunku homo sapiens metoda wyrażania zdania na dany temat. Sumeryjczycy tłukli się na gołe pięści 5 tysięcy lat temu. Mieszkańcy Krety zaczęli używać rękawic. Grecy nadali boksowi reguły i z początkiem VII wieku p.n.e. uczynili zeń dyscyplinę olimpijską. W starożytnym Rzymie istniały dwie formy boksu: boks ludzi wolnych i boks niewolników. Pierwsi walczyli dla rozrywki, drudzy o wolność. Boks został zakazany przez Teodoryka Wielkiego, króla Ostrogotów, na przełomie V i VI w. n.e., ponieważ zniekształca ludzką twarz, która powstała na podobieństwo Bożej.
W 1500 lat po śmierci Teodoryka boks ma się dobrze. Do tematu zniekształcania przezeń ludzkiej twarzy powrócił z początkiem XXI w. n.e. sportowy oddział Electronic Arts, korporacji powstałej w Ameryce Północnej (kontynent ostatecznie uznany za odkryty w roku 1492 n.e.). Oblicze boksu niebawem się zmieni... I nikt EA Sports już za to nie wyklnie. No, może konkurencja.
Gier o boksie było już trochę, począwszy od prześcigającego swoją epokę, świetnego 4D Boxing Chrisa Taylora, nie kończąc bynajmniej na żadnym z współczesnych tytułów. Większość z nich stara się jednak mniej lub bardziej zawalczyć o realizm, co jest oczywiście jak najbardziej godne pochwały, niemniej nijak nie wpisuje się w modny obecnie nurt robienia ze wszystkiego kreskówki. I tu wkracza na ring Facebreaker, flagowy produkt nowego brandu EA: Freestyle. Gra, o której jak mądrze by nie pisać, nie pozwoli uciec od sedna: rzecz idzie o to, by przeciwnikowi przywalić tak, żeby się maksymalnie pokrzywił. Na gębie. Teodoryk przewraca się w swoim mauzoleum w Rawennie.
Shuck: Czym jest Facebreaker?
Dean Richards (starszy producent gry): To arkadowy kawał dobrej zabawy, który ma dużo wspólnego z „oczekujcie nieoczekiwanego”. Jest to swego rodzaju społeczna gra, która polega na tym, żeby wziąć kumpla i porządnie go pobić. A przy tym klimat starej szkoły przełożony na możliwości współczesnego sprzętu.
Shuck: Jaki jest cel gry?
Dean: Głównie idzie o to, by połamać przeciwnikowi twarz i przerobić ją na trofeum.
Oglądając partię Facebreakera trudno się oprzeć wrażeniu, że mamy do czynienia z grą, dla której boks stanowi zaledwie punkt wyjścia. Jest ring, jest para pięściarzy, którzy nawzajem się okładają – i w zasadzie na tym podobieństwa się kończą. Zawodnicy prezentują się bowiem, jak postaci wyjęte z bajek dla niegrzecznych dzieci, a sama walka nijak się ma do sztywnego trzymania się reguł, pracy nóg, wypracowywania luki w obronie przeciwnika. Gracze koncentrują się raczej na wyprowadzaniu lawinowych ataków, składających się z uderzeń powolnych-mocnych oraz szybkich-słabych – zarówno górnych jak i dolnych – oraz na ewentualnym blokowaniu ripost przeciwnika. A wszystko po to, by tego drugiego na chwilę ogłuszyć, wyrzucić w powietrze, przestawić w dogodniejsze miejsce na ringu i... lać, lać, lać, aż mu się ryj pokrzywi.