The Swarm - zapowiedź
The Swarm w swojej ojczyźnie prawdopodobnie będzie się sprzedawał świetnie. Sukces tej gry poza granicami Rosji to już kwestia dyskusyjna.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Wizje Armagedonu z udziałem rozwiniętych technologicznie istot były tematem przewodnim niejednej gry komputerowej. I tylko w nielicznych przypadkach eksperyment ów zakończył się sukcesem, a gracz był skory dotrwać do napisów końcowych. Rosyjscy developerzy z firmy Targem za kilka miesięcy spróbują skusić nas podobną wizją końca świata. W miejsce lubujących się w pompatycznych przemówieniach Amerykanów wkroczą siły zbrojne Federacji Rosyjskiej. Polem do prowadzenia walk stanie się natomiast Moskwa. Czy to wystarczająca rekomendacja, by gracze spoza Rosji zechcieli bliżej zainteresować się tą strzelaniną?
Scenariusz The Swarm nie zawiera, niestety, ani krzty oryginalności. Temat inwazji agresywnych ras Obcych wałkowany był już setki razy. Nasza planeta ponownie znajdzie się na celowniku ufoludków. W The Swarm najeźdźcy zjawiają się w Układzie Słonecznym w nowoczesnych okrętach wojennych, rozstawiając te jednostki nad stolicami światowych mocarstw. Kolejny krok jest oczywisty – ataki o potężnej sile niszczą największe ziemskie metropolie, rzucając ludzkość na kolana. Światowi przywódcy naprędce opracowują plan odwetu. Uwzględnia on fakt, iż Obcym nie zależy na bezmyślnej eksterminacji naszej cywilizacji, a na wysysaniu z homo sapiens życiodajnej siły. Do unicestwienia najeźdźców zostaje użyty cały ziemski arsenał nuklearny. W wyniku tych działań nasza planeta w krótkim okresie staje się ogromną radioaktywną pustynią. Wkrótce okazuje się, że plan spalił na panewce, gdyż nuklearna hekatomba nie zdołała odwieść agresorów od ich zamiarów. Resztki cywilizacji zmuszone są do przeniesienia się pod powierzchnię. Ocaleni łączą się w niewielkie grupy, desperacko próbując utrzymać się przy życiu.
The Swarm skupi uwagę gracza na poczynaniach pojedynczej postaci. Najprawdopodobniej będzie to moskiewski strażak, któremu uda się przeżyć inwazję na rosyjską stolicę. Pragnę uspokoić tych czytelników, którzy mają jeszcze w pamięci słabiutką strzelaninę Turning Point: Fall of Liberty. Sterowana postać nie będzie bohaterem z przypadku. Główny heros odkryje, iż jest zdolny do naśladowania anatomii ciał najeźdźców i kopiowania ich unikalnych zdolności.
Najprościej wyobrazić sobie mutacje, którym będzie się można poddawać. Spowodują one, iż dzielnemu strażakowi w miejsce rąk wyrosną potężne szpony, a dzięki wzmocnieniu dolnych kończyn będzie w stanie sprawniej przemieszczać się po polu bitwy. Zmiany mają też dotyczyć nabywania nowych umiejętności, dobieranych wedle własnych upodobań. Nowy tryb widzenia umożliwi szybsze rozróżnianie przeciwników, spowolnienie czasu ułatwi zbliżenie się do potencjalnych ofiar, a tarcza energetyczna ochroni sterowaną postać przed lecącymi w jej stronę pociskami. Wykorzystywanie tych wszystkich ułatwień ma być poważnie limitowane. Na szczęście nie zostanie to zobrazowane w formie paska many czy energii chi. Zamiast tego trzeba będzie liczyć się z tym, że każda przemiana przybliży głównego bohatera do utraty resztek człowieczeństwa i zwiększy ryzyko pozbawienia go kontroli nad własnym ciałem. Podobny patent zastosowano już w wielu innych grach, ale w The Swarm pomysł ten powinien być szczególnie dobrze wyeksponowany.