autor: Patryk Rojewski
Commanders: Attack of the Genos - przed premierą - Strona 2
Strategia turowa Commanders: Attack of the Genos reprezentuje gatunek, który de facto jest już na wymarciu. Cieszy więc fakt, że panowie ze SouthEnd Interactive pragną przyczynić się do renesansu rasowych turówek.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Papier, kamień, nożyce. Papier owija kamień, kamień łamie nożyce, nożyce przecinają papier. Prosta i doskonale znana wszystkim zabawa. Nie wymagająca posiadania nowoczesnych komputerów czy wyszukanych urządzeń wskazujących. Jedynym kontrolerem jest sama dłoń. Zasady rządzące niepozornym „marynarzykiem” w pewnym momencie okazały się arbitralną regułą praktycznie każdej elektronicznej gry strategicznej. Kawaleria zmiata łuczników, pikinierzy przekłuwają kawalerię, a łucznicy szatkują pikinierów. Powszechnie wykorzystywany mechanizm. Nie inaczej będzie w przypadku programu firmy SouthEnd Interactive zatytułowanego Commanders: Attack of the Genos. Z tą tylko różnicą, że wspomniane średniowieczne jednostki zastąpią futurystyczne czołgi, humanoidalne roboty i zmechanizowana piechota. Wszystko zaś zostanie podane w formie strategii turowej.
Każdy, któremu takie gry, jak Shattered Union, seria Battle Isle, Massive Assault, Domination czy Galactic Assault przypadły do gustu, dzięki Commanders powinien poczuć się jak w domu. Osobiście zasmakowałem we wszystkich wymienionych tytułach. Kocham „turówki” i wszystko co turowe! Dlatego też postanowiłem przyjrzeć się bliżej Commanders: Attack of the Genos.
Mamy rok 1924. Naukowcy dokonują odkrycia w dziedzinie genetyki pozwalającego na manipulację genami. Rozpoczyna się masowe tworzenie podrasowanych ludzi: silniejszych, mądrzejszych, szybszych i odporniejszych na przeróżne choroby. Nowa rasa zwie się Genos. Teoretycznie wszystko przebiega bezproblemowo. Do czasu. Pod koniec stulecia genetycznie zmodyfikowani ludzie zaczynają powoli przerażać swych twórców. Genosi dopuszczają się morderstw na bezbronnych ludziach. Niewytłumaczalny incydent staje się przyczynkiem uformowania się zbrojnej opozycji. Rewolta mobilizuje większość narodów przeciwko Genosom. Rozpoczyna się otwarty konflikt między ludźmi a nadludźmi. Ci ostatni w końcu składają broń, podpisują porozumienie i usuwają się w cień. Zło nie śpi jednak długo. Zbliża się druga wojna. Tym razem w obronie rodzaju ludzkiego staje... gracz.
Przed nami 15 zróżnicowanych misji. Będziemy toczyć walki w trzech odmiennych typach środowisk: na terenach skutych lodem i pokrytych śniegiem, na spalonych słońcem pustyniach i zalesionych rozległych równinach. Całość zaserwowana zostanie w pełnym trójwymiarze. Boli tylko brak zmiennych warunków pogodowych, które niewątpliwie urozmaiciłyby rozgrywkę, uzupełniając ją o dodatkowe możliwości taktyczne. Łzy otrą jednak właściwości poszczególnych terenów. Im jesteśmy wyżej, tym więcej widzimy i dalej strzelamy. Gdy chowamy się w krzakach, trudniej nas zlokalizować, a gdy kryjemy się za przeszkodą lub siedzimy w okopach – wzrasta nasza obrona. Korzystając z dróg, poruszamy się szybciej, aniżeli dreptalibyśmy przez pola. Tak wyglądać będzie plansza.
A co z naszymi figurami? Otrzymamy mocarne czołgi, mobilne wyrzutnie rakiet, opancerzone transportery, ciężkie bombowce jak również wyspecjalizowaną piechotę. Czym natomiast dysponować będzie wróg? Potężnymi maszynami kroczącymi, naszpikowanymi działkami mechami, człekokształtnymi robotami i innym futurystycznym sprzętem. Nic dodać, nic ująć. Laser kontra ołów.