autor: Marcin Bojko
Duke Nukem Forever - przed premierą - Strona 2
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Duke Nukem Forever jeszcze w tym roku znajdzie się na półkach i wtedy będziemy mogli przekonać się czy warto było czekać. Z tego co dotychczas zaprezentowano wyłania się obraz gry, która może sporo zamieszać.
Przeczytaj recenzję Duke Nukem Forever - recenzja gry
Bohaterowie gier aż za często przypominają postacie z brazylijskich seriali – są płaskie, nierzeczywiste i pozbawione jakichkolwiek ludzkich cech. Ich rola najczęściej ogranicza się do zapewnienia graczowi jakiejś przeszłości, kilku suchych faktów z życiorysu: stracił rodzinę w zamachu terrorystycznym, podczas wojny etc. etc. Płaskie dwuwymiarowe postacie od jakich aż roi się w amerykańskich komiksach nie są jednak tym, czego znaczna część zapalonych graczy oczekuje od tego, co proponują nam wydawcy. Na szczęście trafiają się też takie pozycje, których bohaterowie nie są tylko robotami wykonującymi nasze polecenia. Wykazują się charakterem, potrafią także komentować nasze działania, udzielać rad itp. Swego czasu, kiedy pojęcie grafika trójwymiarowa zwykłemu graczowi nie było znane, w gronie herosów pojawił się podgolony osobnik posiadający ciężkie, wojskowe obuwie, nadzwyczaj wybujały temperament i całkowity brak poszanowania dla obowiązujących zasad. Tak narodził się Duke Nukem. No cóż, ten nieogolony, grubiański wirtuoz buciora i broni palnej nie przystaje za bardzo do roli eleganckiego, kulturalnego superbohatera, ale w końcu ratuje świat, a my przeciętni gracze lubimy się przecież wyładowywać na „bezbronnych” przeciwnikach. A Duke doskonale pasuje do obrazu człowieka, który rozwiązuje swoje problemy przy użyciu siły. Seria rozpoczęła się od klasycznej „rozwalanki” 2D, w których sterowana przez gracza postać poruszała się w jedną albo drugą stronę ekranu strzelając do napotkanych wrogów. Z czasem ewoluowała i pojawił się Duke Nukem 3D – klasyczna strzelanka z widokiem z pierwszej perspektywy. Podstawowym atutem tej pozycji, obok zaawansowanej jak na swoje czasy grafiki, było właśnie zachowanie głównego bohatera i niesamowity klimat. W związku ze sporym sukcesem Duke Nukem 3D już od kilku lat trwają prace nad nowym wcieleniem „księcia”, data premiery była już wielokrotnie przesuwana i miejmy nadzieję, że w końcu ujrzymy na półkach najmłodszą wersję noszącą tytuł: „Duke Nukem Forever”. Gra ta będzie się rozgrywać w Nevadzie (Stany Zjednoczone :-)) w Las Vegas i jego okolicy. Główny łotr się nie zmienił, to wciąż znany z poprzednich części Doktor Proton. Jest to postać o tyle interesująca, że ten klasyczny szalony naukowiec, a raczej cyborg, mierzący sobie 230 cm wzrostu, przejął kontrolę nad Obszarem 51 (Area 51 – to wiedzą wszyscy miłośnicy UFO i Archiwum X – w tym rejonie często pojawiały się niezidentyfikowane obiekty latające, a wojsko ma tam tajną bazę). Nasz doktorek posunął się nawet do tego, że przy pomocy małej atomówki wysadził miasto hazardu – Las Vegas. Sprzęt, który udało mu się przejąć w obszarze 51, między innymi statek kosmiczny, służy mu do kontaktów z obcymi i wcielania ich do swej armii. Tutaj od razu widać kto jest dobry, a kto zły. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości to wspomnę, że Doktor Proton przywrócił do życia strażników Obszaru 51 i lekko ich zmodyfikował, przez co stali się oni cyborgami. A po co mu ta cała armia? Jak to po co? ŻEBY PRZEJĄĆ KONTROLĘ NAD ŚWIATEM i oczywiście uśmiercić Duke’a, który regularnie dmucha mu w kaszę, a nawet posuwa się dalej. Jakieś pytania? Żeby nie było żadnych wątpliwości Duke będzie musiał spuścić doktorkowi porządne lanie, rozpędzić całą tą jego armię, a tym samym uratować świat. Prawda, że proste? No, skoro tło fabularne mamy już z grubsza omówione przejdźmy do samej gry. Tytuł ten powstaje już baaardzo długo i podczas prac zaszła bardzo poważna zmiana: początkowo Duke Nukem Forever miał się opierać o engine Quake II, jednak po targach E3 w 1998 roku ogłoszono, że gra zostanie ukończona na bazie zmodyfikowanego engine Unreal’a. W nowej odsłonie znajdziemy wszystko to, co najlepsze: okulary – „lustrzanki”, bez których nasz bohater nie byłby sobą, a o wzrok trzeba przecież dbać :-), no i przede wszystkim całą masę nowych odzywek (tym, którzy nigdy nie słyszeli o Duke Nukem powiem tylko tyle, że nasz bohater mógł m. in. korzystać z toalet, co kwitował krótką uwagą: „Umm, that’s better” – „Hmm, od razu lepiej”. Spuśćmy zasłonę milczenia na to, co nasz „bohater” robił potem z wyposażeniem toalety... Można było także uruchomić projektor w kinie, czy dać striptizerce kilka dolarów, żeby pokazała swoje walory. W nowej odsłonie zakres w jakim będzie można „wpływać” na otoczenie został znacznie poszerzony, co jest zrozumiałe biorąc pod uwagę ile czasu upłynęło od pojawiania się na rynku Duke Nukem 3D. Nie będzie to taka interakcja z otoczeniem jak w Red Faction, ale możliwości oddziaływania ma być znacznie więcej niż poprzednio.