autor: Paweł Fronczak
Indiana Jones 2010 - przed premierą
Ta-ta-ra-ta, ta-ta-ra... Kochają go wszyscy. Kto z nas nie wybuchł śmiechem na widok Harrisona Forda, który jednym strzałem powalił na ziemię wywijającego mieczami wojownika w Raiders of the Lost Ark?
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PS3.
Ta-ta-ra-ta, ta-ta-ra...
Kochają go wszyscy. Kto z nas nie wybuchnął śmiechem na widok Harrisona Forda, który jednym strzałem powalił na ziemię wywijającego mieczami wojownika w Raiders of the Lost Ark? Już wkrótce do kin trafi czwarta odsłona przygód najsławniejszego z archeologów – Indiany Jonesa. Oprócz filmu, wskrzeszona też zostanie gra video, przeznaczona na konsole PlayStation 3 oraz Xbox 360. Warto przypomnieć, że jej ostatnia edycja, czyli The Emperor’s Tomb, gościła na naszych monitorach aż w 2003 roku.
Na początku muszę wyjaśnić, że najnowszy Indiana Jones powstaje niezależnie od planowanej na czerwiec wersji z klockami LEGO w roli głównej. Prace nad zapowiadaną w tym artykule produkcją zaanonsowano już dawno temu, lecz dopiero na tegorocznym GDC pojawiły się o niej nowe informacje. Ponieważ Star Wars: Force Unleashed jest już prawie ukończone, LucasArts znalazł w końcu trochę czasu dla leciwego doktora Jonesa. Tym samym gra ponownie wypłynęła.
Akcja musi być usytuowana w 1939 roku, więc wirtualny archeolog nie odczuje za bardzo ciążących mu na karku lat. Wiemy, że historia będzie napisana z biblijnym rozmachem, a Indy wyruszy na poszukiwanie starożytnego artefaktu. Pojawią się też naziści (przypominam, że upłynął dopiero jeden rok od zakończenia Ostatniej Krucjaty) oraz postacie znane z kinowej trylogii (możliwe, że głównym antagonistą będzie sam Lao Che). Dla wielu graczy optymistyczne będzie to, że jedyne co gra będzie miała wspólnego z obrazem kinowym to sam główny bohater. Tak jest, Indiana Jones NIE powstaje na podstawie filmu. Każdy, mający styczność z większością „egranizacji”, może odetchnąć z ulgą.
Rozgrywka będzie bliźniaczo zbliżona do znanej chociażby z Tomb Raidera. Pobiegamy, poskaczemy, powspinamy się, ba, nawet potłuczemy się z różnej maści bandziorami i oprychami. Zapowiada się wiele wartkich sekwencji pościgowych, do których zdążył przyzwyczaić nas Indiana. Jedną z nich ma być jazda kolejką w San Francisco. Kto tam był, wie, że strome jezdnie miasta nadają się do tego celu jak żadne inne. Następna misja zaprezentuje nam pełną akcji scenę pogoni na grzbietach słoni.
Nasz bohater stoczy wiele pojedynków, jeden z nich w dzielnicy Chinatown wspomnianego San Francisco. W trakcie walki głównym rodzajem broni będą nasze własne pięści. Pamiętacie te zamaszyste ciosy z filmów? Model postaci Jonesa wiernie je odwzoruje. Oprócz tego posłużymy się biczem, między innymi do rozbrajania przeciwników na odległość, oraz rewolwerem. Poza tym, Indiana nie raz chwyci stojące nieopodal krzesło i roztłucze je na głowach przeciwników lub zaciśnie dłonie na szyi oponenta, aby po chwili pchnąć go na ścianę. Wygląda na to, że wrogowie zostaną wyposażeni w całkiem niezłą SI. Będą atakować grupami i zachowywać się, jakby naprawdę walczyli o swoje życie. Żeby sobie z nimi poradzić, nie raz wykorzystamy elementy otoczenia, jak choćby beczki z materiałami wybuchowymi.