autor: Szymon Błaszczyk
Euro Truck Simulator - zapowiedź - Strona 3
Prośby graczy zostały wysłuchane! W Euro Truck Simulator opuścimy Stany Zjednoczone i przeniesiemy się do Europy, by trochę pośmigać po niemieckich czy włoskich autostradach. Może nawet zobaczymy wirtualną Warszawę...
Przeczytaj recenzję Euro Truck Simulator - recenzja gry
Każdy z nas był kiedyś dzieckiem. Każdy też miał marzenia. Jedni pragnęli zostać astronautami, inni aktorami, a jeszcze inni chcieli po prostu zasiąść za kierownicą ogromnej osiemnastokołowej ciężarówki, by chociaż przez chwilę poczuć się jak prawdziwy król szos. Tym ostatnim wyszedł naprzeciw blisko 10 lat temu mało doświadczony, ale ambitny producent gier komputerowych, SoftLab NSK, wydając tak naprawdę pierwszy tytuł, który na poważnie podejmował tematykę pojazdów o masie przekraczającej kilka ton. Swego czasu projekt ten wzbudził u wielu osób bardzo duże zainteresowanie, co niedługo potem zaowocowało sequelem. Po kilku latach jednak Hard Truck odszedł do lamusa, a palmę pierwszeństwa przejęła firma SCS Software, oddając w ręce graczy nową serię symulatorów jazdy ciężarówką – 18 Wheels of Steel. W efekcie powstało kilka podobnych do siebie pod wieloma względami kontynuacji: Across America, Pedal to The Metal (ta część zjednała sobie największą rzeszę fanów), Convoy, Haulin’ czy wreszcie, American Long Haul. Ich główną bolączką było ograniczenie terenu do USA. Gry były siłą rzeczy mniej atrakcyjne dla Europejczyków. Poza trasy łączące Phoenix, Nowy Jork czy Minneapolis nie mogliśmy wyściubić nosa. Na szczęście już wkrótce sytuacja całkowicie się zmieni. Prawdopodobnie jeszcze w pierwszym kwartale bieżącego roku ukaże się Euro Track Simulator, który, jak sama nazwa wskazuje, pozwoli nam w końcu pośmigać po zdecydowanie nam bliższych, europejskich szosach.
Z czym to się je?
Idea gier z serii 18 Wheels of Steel jest niezmienna od lat i stanowi trzon wszystkich kolejnych odsłon. Wcielamy się w początkującego kierowcę ciężarówki i pniemy się po szczeblach kariery, przy okazji dorabiając się fortuny i zakładając własną firmę transportową. Początkowo zabawa polega na dowożeniu do kontrahentów ładunków odpornych na wstrząsy oraz niezbyt wartościowych (uszkadzając przewożony towar, narażamy się na straty; również opóźnienia dają nam nieźle po kieszeni). W stosunkowo krótkim czasie jednak powinniśmy zyskać uznanie bardziej liczących się na rynku firm, a więc i otrzymać bardziej intratne zlecenia. Gdy już dorobimy się paru groszy, będziemy mogli na przykład nabyć pojazd o większej mocy czy usprawnić stary, montując w nim rozmaite ulepszenia. Następnie gracz musi za wszelką cenę dążyć do tego, by dostać licencję umożliwiająca mu zatrudnienie kilku szoferów, którzy pomogą mu pomnażać zyski. Ot, cała filozofia. Niektórzy z was mogą wywnioskować na podstawie powyższego opisu, że taki rodzaj rozgrywki jest przeraźliwie nudny i mało satysfakcjonujący. Zabawa faktycznie jest dosyć specyficzna, ale nie znaczy to, że nie dostarcza przyjemności. Tym grom przede wszystkim trzeba dać szansę. Chociaż na pewno nie każdemu przypadnie do gustu bezustanne spoglądanie na ruchliwą szosę, zmienianie pasów ruchu, zajeżdżanie na stację paliw albo ostrożne manewrowanie w terenie zabudowanym. Spróbować jednak warto.