autor: Tymon Wilk
Codename: Panzers - Zimna Wojna - zapowiedź
Kłapouchy miał rację – „Przypadek to dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy”. Od przypadku zaczyna się akcja najnowszego RTS-a węgierskiego studia Stormregion – Codename Panzers: Zimna Wojna. Dalszy ciąg nie jest już jednak przypadkowy.
Przeczytaj recenzję Codename: Panzers - Zimna Wojna - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Zima. Rok 1948. Blokada Berlina Zachodniego. Amerykański transportowiec wiezie zaopatrzenie dla odciętych od świata mieszkańców miasta. Jest już nad lotniskiem Berlin-Tempelhof, przymierza się do lądowania. Nagle zza chmur wynurza się radziecki odrzutowiec i z impetem uderza w tylną część kadłuba giganta... Kłęby czarnego dymu swobodnie ulatują do atmosfery dając podwaliny pod dziurę ozonową. Paliwo ma tę niebezpieczną właściwość, że łatwo wybucha. Podobnie jak konflikty zbrojne.
Kłapouchy miał rację – „Przypadek to dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy”. Od przypadku zaczyna się akcja najnowszego RTS-a węgierskiego studia Stormregion – Codename Panzers: Zimna Wojna. Dalszy ciąg nie jest już jednak przypadkowy. Zdenerwowani generałowie Armii Czerwonej posyłają swoje dywizje na Europę, by siały mord i zniszczenie.
Dywizje inne od tych opisywanych w podręcznikach do historii, bo prócz regulaminowych Trojanovów, Katiusz i Pepesz uzbrojone są w maszyny, których istnienie ograniczało się do zapisków radzieckich konstruktorów. Jak nietrudno zauważyć, również sama historia zawarta w grze wykracza na tereny zarezerwowane dla ludzkiej wyobraźni. Zimna Wojna to konflikt poprzestający na wyścigu zbrojeń. Jednak twórcy, jak sami przyznają, postanowili tym razem nieco nagiąć prawdę dla uatrakcyjnienia gry. Sugeruje to, że trzecia z kolei gra spod znaku Codename Panzers jest nie tylko kontynuacją dwóch poprzednich, ale również wydanego kilka miesięcy po nich Rush for Berlin, nawiązującego do wydarzeń II Wojny światowej. Przypomnę, że była to pierwsza gra Stormregionu, gdzie zastosowano alternatywną wizję historii.
To logiczne rozwiązanie, zważywszy na to, że Codename Panzers 3 jest grą skazaną na sukces. Większość znaków na niebie i ziemi za tym przemawia, a najważniejszy z nich to techniczna strona gry. Wszystko obraca się wokoło zmodyfikowanego graficznego engine’u Gepard 3. Sądząc po opublikowanych do tej pory screenach, można ocenić jego osiągi jako imponujące. Wszystko dzięki zastosowaniu najnowszych technologii, jak choćby HDR, która pozwala na renderowanie światła z realistycznym oświetleniem, zależnym od umiejscowienia obserwatora. Twórcy skorzystają również z mechanizmu sprzętowego wykorzystującego Soft Shadow, czyli technologię miękkich krawędzi cieni. Wszystko to odbędzie się dzięki dobrodziejstwom kart graficznych z obsługą Pixel Shader 3.0, dwu- i czterordzeniowych procesorów oraz DirectX 9. Dla wielu graczy będzie to oznaczało konieczność zaktualizowania sprzętu, albo... zakupu konsoli next-gen, najprawdopodobniej Xboksa 360, bowiem twórcy nie wykluczają konwersji gry na tę platformę.
Po ujawnieniu, jak duże będzie poświęcenie graczy pragnących przenieść się w napisaną przez Stormregion powojenną rzeczywistość, należy wyliczyć, co dostaną oni w zamian. Stosunkowo duże wymagania systemowe mają zagwarantować, przede wszystkim, realistyczny, podobny do rzeczywistego świat i system jego niszczenia. Sądząc po trailerze, zapowiedź ta jest prawdziwa. Pod wpływem wybuchu budynki walą się jak domino. Uszkodzenia powodują również spadające na nie obiekty, takie jak np. dźwigi budowlane. Prawa fizyki, a co za tym idzie realizm rozgrywki, mają być mocną stroną trzeciej odsłony serii Codename Panzers. Europo, Azjo, strzeżcie się!