autor: Bartłomiej Kossakowski
Borderlands - przed premierą - Strona 2
Borderlands to stworzony z myślą o kooperacji miks FPS-a, RPG-a i wyścigów, który klimatem, fabułą i symboliką nawiązuje do takich dzieł jak Mad Max i Biblia.
Przeczytaj recenzję Borderlands - recenzja gry
Są dwie rzeczy, które trzeba koniecznie wiedzieć o Borderlands. Po pierwsze: to stworzony z myślą o kooperacji miks FPS-a, RPG-a i wyścigów, który klimatem, fabułą i symboliką nawiązuje do tak odległych – zdawałoby się – dzieł jak Mad Max i Biblia. Konkretna mieszanka. Po drugie: w tej grze znajdzie się pół miliona rodzajów broni. Jakby sporo. Wiadomo, że liczba jest ostro przegięta i ma po prostu zrobić wrażenie (i nie da się ukryć, że robi). Spluwy będą podzielone na grupy i opisane statystykami. Każda z możliwością rozbudowy. Do odnalezienia przy ofiarach, kupienia u podejrzanych gości i własnoręcznego zmontowania. Czyli nie będą różnić się tylko kolorami. Pięćset tysięcy gunów. To brzmi dumnie.
Taka liczba narzędzi zagłady zapowiada niemałą sieczkę. A i owszem, nie będzie to opowieść o tym, jak bohater wybiera się na wakacje do polskiego kurortu. Gracze wybiorą jednego z trójki najemników, specjalizujących się w mordowaniu potworów zamieszkujących Pandorę – planetę na krawędzi galaktyki. Nie wiadomo, kto i kiedy ją tak nazwał, ale wygląda na to, że ludzie od początku świadomie pchali się w kłopoty. Główna rola kobieca przypadła Lilith – nie dość, że nosi imię pierwszej wygnanej z Raju, to do tego jest syreną. Pozostali to Roland – romantyczny bohater i mściciel oraz Mordecai – wieczny tułacz, poszukujący kogoś ze swojej przeszłości. Szykuje się nam piękna opowieść, szykujcie powoli chusteczki.
Pandora, pokryta lodem i śniegiem planeta, została skolonizowana przez ludzi. Byli osadnicy, wśród nich naukowcy i przedstawiciele korporacji, wszystko szło zgodnie z planem, aż tu nagle natura spłatała im figla i po rozpuszczeniu się śniegu miejscówka okazała się mniej przyjazna, niż podejrzewano. Bogatsi sobie poradzili, szybko uciekając. Ci, którzy pozostali, po prostu próbują przetrwać, wraz z zamieszkującymi to piekiełko kreaturami.
Sama planeta to teraz w większości fantastyczno-postindustrialna pustynia. Nie do końca wiadomo, na czym polegał przemysł tubylczej cywilizacji, którego pozostałości oświetliły dalszą drogę świadomości przybyłych na Pandorę ludzi, ale to ma się wyjaśnić. W tym sezonie dominują tu brązy, beże i metaliczne szarości. Sceneria porównywana bywa do Mad Maxa, ale niezwykłość okoliczności przywołuje też skojarzenia z filmem Tank Girl czy mniej popularnym Action Mutante: pustka, przestrzeń, metale i gdzieniegdzie trochę rdzy. Pustka zawsze nadaje obiektom monumentalności – nawet, jeśli w tym przypadku są to kaktusy. A na pewno, jeśli są to pojazdy, których w Borderlands nie zabraknie. Ale na granicznych piaskach czekają też zdecydowanie większe atrakcje, jak chociażby olbrzymi kopalniany żuraw – jeden z pierwszych obiektów, który zaprezentowali twórcy: pojazd porwany przez barbarzyńców, który po przejęciu posłuży do wypraw przez przestwór pyłowego oceanu i przyda się w niejednej walce.