autor: Szymon Błaszczyk
Soulcalibur IV - przed premierą
W przyszłym roku na półki sklepowe trafi wiele wartych uwagi produkcji. Z całą pewnością można do nich zaliczyć Soul Calibur IV.
Przeczytaj recenzję Soulcalibur IV - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
Soul Calibur lepszy od Tekkena? Według opinii wielu graczy rzeczywiście tak jest, choć zdania są oczywiście mocno podzielone. Fan Soul Calibura powie swoje, a Tekkena swoje. I w efekcie każda strona będzie miała tylko połowiczną rację. Bo faktem jest, że prawda leży gdzieś po środku. Ale lepiej wywołać kolejną wojnę na słowa, czyż nie? Nie ma jednak cienia wątpliwości, że obie bijatyki są świetnymi produkcjami, które spokojnie można nazwać kultowymi. Co je łączy? W zasadzie nic - poza gatunkiem. To oczywiście sporo, ale nie zapominajmy, że, dajmy na to, dwa shootery również mogą się znacznie różnić. Moim zdaniem porównanie Soul Calibura i Tekkena jest równie niedorzeczne, co wrzucenie do jednego wora serię Medal of Honor i Doom. Niby w obu gierkach chodzi o to samo - ustrzelenie jak największej liczby przeciwników -, ale subtelna różnica jednak jest.
Wracając do bijatyk. Ich główną bolączką jest daleko posunięty konserwatyzm w zakresie rozgrywki. Jakby nie patrzeć, Soul Calibur od zamierzchłych czasów Dreamcasta jakoś szczególnie się nie zmienił. Drugą część wzbogacono wprawdzie o kilka nowych, lecz mało finezyjnych pomysłów, natomiast trzecia była niemalże kalką poprzedniczki. Ot, poprawiono grafikę i delikatnie zmodyfikowano istotę gry, dodając więcej wszystkiego – ciosy, postacie, areny etc. Czy to nie za mało? Cóż, trójeczka sprzedała się naprawdę nieźle, a więc dotąd nikomu raczej nie przeszkadzały braki bądź mankamenty, o których wyżej wspomniałem. Należy sobie jednak zadać pytanie, czy coraz bardziej wymagający posiadacze zarówno X360, jak i PS3 także zaakceptują niewielką ilość innowacji. Bo nie ma co ukrywać, że Soul Calibur IV nie wniesie odczuwalnego powiewu świeżości do skostniałego gatunku mordoklepek. Ma za to szansę osiągnąć ogromny sukces komercyjny, dzięki nazwie, która sama w sobie jest reklamą, oraz imponującej oprawie wizualnej.
Co w sztandarowym tytule Project Soul znajdziemy, a czego nie? Po pierwsze, na pewno nie zmieni się charakter walk, a nawet jeśli – nie liczyłbym na żadne rewolucje (bronie białe znów odegrają główną rolę). Ponownie ma być bardzo dynamicznie, ani trochę schematycznie oraz w wielu momentach zaskakująco. Gdyby developerzy zdecydowali się wprowadzić daleko idące modyfikacje, niektórzy starzy wyjadacze i wielcy entuzjaści Soul Calibura nie wybaczyliby im tego. Po drugie, jeżeli chodzi o tryby rozgrywki, tutaj także nie należy spodziewać się przebłysków inwencji. Jak sam przyznał w wywiadzie dyrektor czuwający nad postępem prac, Katsutoshi Sasaki, będzie ich więcej, a stare przejdą drobny lifting.