autor: Borys Zajączkowski
Assassin's Creed - już graliśmy! - Strona 2
Assassin’s Creed to bez wątpienia jeden z (paru) najgorętszych tytułów na tegorocznych targach E3. Mieliśmy okazję nie tylko w Assassin’s Creed pograć, lecz również porozmawiać z Jade Raymond oraz z Patrice Désilets. A było o czym.
Przeczytaj recenzję Assassin's Creed - recenzja gry
Assassin’s Creed to bez wątpienia jeden z (paru) najgorętszych tytułów na tegorocznych targach E3. Po części mój upór, po części uprzejmość UbiSoftu, a po największej – obawiam się – części, stosunkowo niewielka liczba przybyłych dziennikarzy, sprawiły, że miałem okazję nie tylko kawał czasu w Assassin’s Creed pograć, lecz również porozmawiać z Jade Raymond (producentką gry) oraz z Patrice Désilets (głównym projektantem). A było o czym.
Może AC nie będzie aż takim hitem, na jaki kreuje go marketing, może wręcz oberwie mu się za nieco niedoróbek, na których poprawienie może już być cokolwiek późno, faktem jednak pozostaje, że mamy do czynienia z ciut inną grą. W świetle sztampowych produkcji, jakimi wielcy producenci zalewają rynek od lat, nawet w pewien sposób odkrywczą. Assassin’s Creed odkrywa bowiem, co niestety trzeba podkreślić: na nowo, swobodę poruszania się po świecie, dowolność akcji, które gracz może podjąć i nade wszystko wolność w wyborze sposobu wykonania poszczególnych misji. Trochę taki to Thief, trochę takie GTA, ale przede wszystkim bardzo wciągająca pozycja, osadzona w realiach mało w świecie gier komputerowych popularnych: Bliski Wschód, trzecia krucjata, Jeruzalem, Akka, Damaszek.
Jak wygląda zabawa w Assassin’s Creed... Trzy miasta, kilka wiosek pomiędzy nimi, przybywamy do kolejnej lokacji i rozglądamy się po niej. Wspinając się na wieże, lepiej widzimy okolicę i tym samym odsłaniamy poszczególne fragmenty mapy. Znajdujemy człowieka, który potrzebuje naszych usług i przyjmujemy od niego zlecenie. A potem znowu szwendamy się po mieście. Gdzie chcemy i jak długo chcemy. Spotykamy ludzi, którym możemy pomóc lub których możemy pobić. Jeśli nie chcemy zwracać na siebie uwagi, nie wspinamy się po murach i nie biegamy po ulicach, rozpychając się łokciami. Jeśli spokój jest nam obojętny – możemy. Szczególnie fajny jest tryb free run, podczas którego sterowany przez nas Altair pędzi przed siebie wykorzystując dostępne elementy otoczenia do jak najszybszego przemieszczania się we wskazanym kierunku – w jak efekciarski sposób to robi, widzieliśmy na filmikach. Wciąż jednak dostanie się w wybrane miejsce nie zawsze jest łatwe.