autor: Artur Falkowski
Kane & Lynch: Dead Men - Wrażenia z GC 2007 - Strona 2
Jeżeli twórcy serii Hitman biorą się za produkcję gry, przy której, jak sami mówią, przygody łysego zabójcy będą niczym zabawa dla przedszkolaków, bez wątpienia można spodziewać się tytułu co najmniej intrygującego.
Przeczytaj recenzję Kane & Lynch: Dead Men - recenzja gry
Jeżeli twórcy serii Hitman biorą się za produkcję gry, przy której, jak sami mówią, przygody łysego zabójcy będą niczym zabawa dla przedszkolaków, bez wątpienia można spodziewać się tytułu co najmniej intrygującego. W trakcie Games Convention mogłem przekonać się, jak w rzeczywistości prezentuje się powstająca w studiach Io Interactive gra. Kane and Lynch: Dead Men z pewnością przypadnie do gustu miłośnikom mocnych wrażeń: destrukcja otoczenia, nienawidzący siebie nawzajem bohaterowie, strach w oczach przechodniów, którym zdarzyło się być w niewłaściwym miejscu w niewłaściwym czasie, panika na ulicach – to tylko niektóre ze smaczków tej przeznaczonej dla dorosłych graczy produkcji.
Na pokazie zaprezentowano dziennikarzom przygotowaną na X360 grę w niemal kompletnej wersji. Według zapowiedzi prowadzącego prezentację, pozostało jeszcze wprowadzić nieco tekstur (brak ten dało się zauważyć w pierwszym pokazanym fragmencie rozgrywki) i nieco podnieść płynność animacji (choć tej nam przedstawionej nie mogę niczego zarzucić).
Najpierw pokazano nam pierwszy etap, w którym Kane i Lynch zostają wyrwani z konwoju przewożącego skazanych na śmierć bohaterów na miejsce stracenia. Po wydostaniu się z samochodu bohaterowie muszą znaleźć się poza zasięgiem strzelaniny. Przedzierają się więc między świszczącymi kulami oraz biegającymi w tę i we w tę policjantami. Sprawa nie jest łatwa, bo Kane oberwał w głowę i niezbyt wyraźnie widzi. Przejawiało się to nałożonym na wyświetlany obraz filtrem, który sprawiał, że momentami zamiast postaci dostrzegało się rozmazane plamy. Po chwili prowadzący wydostał się poza obręb strzelaniny. Doszło do spotkania z jakimiś zamaskowanymi ludźmi, w wyniku którego Kane oberwał kolbą karabinu w twarz. W ten sposób rozwiązała się zagadka, dlaczego na plakatach przedstawiony jest z plastrem na nosie.
W tym momencie opowiadający o grze deweloper zwrócił naszą uwagę na główne postacie: „To nie mają być bohaterowie. Spójrzcie tylko: stary facet ze złamanym nosem i psychopata”. Następnie chwilę rozwodził się nad tym, że Kane and Lynch nie będzie kolejną produkcją o walczących ze złem herosach. Gra jest bardziej mroczna, dojrzała i opowiada historię niezbyt nadających się do naśladowania ludzi, siłą zmuszonych do kooperacji.
Kolejny fragment rozgrywki posłużył prowadzącemu do pokazania, w jaki sposób możemy porozumiewać się z naszymi sojusznikami i wydawać im polecania. „Grę robiliśmy w ten sposób, by dać graczom poczucie rozgrywki w kooperacji nawet wtedy, kiedy będą grać pojedynczo” – usłyszeliśmy od dewelopera. Następnie pokazał, że można zwracać się bezpośrednio do poszczególnych osób albo wydawać polecenia grupowo. Nie jest to jednak produkcja wojenna, gdzie podwładni bez szemrania podporządkowują się poleceniom dowódców. Dlatego też nie możemy liczyć na to, że w każdym momencie bez mrugnięcia okiem wykonają nasze rozkazy.
Tymczasem rozpoczęła się strzelanina. Pociski bardzo efektownie niszczyły otoczenie. Stoły wywracały się, samochody wybuchały, a filar, za którym skrył się Kane, nie wytrzymał dłuższego ostrzału i runął na ziemię. Po chwili akcja przeniosła się na ulicę, gdzie spanikowani przechodnie zaczęli uciekać w popłochu, szukając schronienia przed uzbrojonymi ludźmi. Policja zaatakowała granatami z gazem łzawiącym. Można było uniknąć ich długotrwałego działania po prostu je odrzucając.