autor: Bartłomiej Kossakowski
Blue Dragon - testujemy przed premierą - Strona 2
Blue Dragon miał być pierwszym japońskim erpegiem godnym konsol nowej generacji. Nazwiska twórców, ich wypowiedzi, publikowane w sieci i pokazywane na konferencjach screeny i filmy mogły rozpalić wyobraźnię niejednego gracza.
Przeczytaj recenzję Blue Dragon - recenzja gry
Dinozaury były współczesne ludziom. Tak przynajmniej stwierdził w zeszłym roku Maciej Giertych. „Ze wszystkich kultur docierają informacje, że je pamiętamy. Szkoci – potwora z Loch Ness, my – smoka wawelskiego, a Marco Polo pisał, że smok był zaprzężony do karety cesarskiej w Chinach” – powiedział polski polityk podczas jednego z wykładów. Ciężko się z nim nie zgodzić – sam w ciągu ostatnich paru miesięcy spotkałem te stworzenia co najmniej kilkanaście razy, bo przecież bardzo lubię erpegi. Ale jednego z nich wypatruję ze szczególnym utęsknieniem.
Nie wiem, kto bardziej czekał na premierę Blue Dragon: uwielbiający dzieła odpowiedzialnego za grę duetu Sakaiguchi/Toriyama (ojciec Final Fantasy i twórca Dragon Ball) Japończycy, wykładający pieniążki na to przedsięwzięcie, Microsoft czy ja. Ci pierwsi już grają, dostali też dodatki do ściągnięcia z sieci, mangę i serial animowany. Gigant z Redmond liczy banknoty i sprzedane w Kraju Kwitnącej Wiśni Xboksy 360, których przybyło sporo, ale podobno nie aż tyle, ile by Microsoft satysfakcjonowało. A ja wciąż czekam. Ale po spędzeniu dwóch dni z anglojęzyczną, przedpremierową wersją gry, mam przynajmniej stuprocentową pewność, że czekać warto.
Blue Dragon miał być pierwszym japońskim erpegiem godnym konsol nowej generacji. Nazwiska twórców, ich wypowiedzi, publikowane w sieci i pokazywane na konferencjach screeny i filmy mogły rozpalić wyobraźnię niejednego gracza: grafika niczym z animacji studia Pixar, ciekawy system walki, piękne krainy do zwiedzenia, głęboka fabuła, przepiękna muzyka skomponowana przez Nobuo Uematsu (tworzył ścieżki dźwiękowe do gier od 1985 roku, w tym do pierwszego Final Fantasy czy Chrono Trigger) i trzy płyty DVD po brzegi wypełnione akcją. Po premierze w Kraju Kwitnącej Wiśni doszła do tego wszystkiego jeszcze bardzo wysoka ocena w Famitsu, najważniejszym japońskim magazynie o grach. No po prostu nie było możliwości, żeby nie wyszedł z tego hit. Ale wiecie – zawsze lepiej przekonać się na własnej skórze.