autor: Marek Grochowski
Need for Speed ProStreet - zapowiedź
Pomimo tego, że Carbon, ostatni twór kanadyjskiego oddziału EA, sprzedał się doskonale, jego twórcy postanowili zerwać wreszcie z ideą nielegalnych wyścigów. Czy oznacza to koniec ich widowiskowej serii? Przekonamy się grając w Need for Speed Pro Street.
Przeczytaj recenzję Need for Speed ProStreet - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Jesień 2007 roku, bliżej nieokreślony, listopadowy poranek. Podmuchy wiatru strząsają z drzew ostatnie liście, temperatura za oknem zmierza niepokojąco w kierunku zera, a w polskich sklepach debiutuje najnowsza, jedenasta odsłona popularnej serii Need for Speed. Nie ma ona jednak nic wspólnego z nocnymi wyścigami, absolutnie nie traktuje też o droczeniu się ze wściekłymi stróżami prawa. Dokładając do tego fakt, że ciężko doszukać się w niej charakterystycznej dla poprzedniczek swobody, mamy już gotową iście apokaliptyczną wizję wypadków, które wydarzą się za cztery miesiące wskutek działań kanadyjskiej ekipy EA Black Box.
Po niewątpliwym sukcesie komercyjnym, jaki odniósł ostatni projekt wymienionego studia, NFS Carbon, panowie z Vancouver uzmysłowili sobie, że nadszedł moment, w którym trzeba skończyć z robieniem niegrzecznych gier o ulicznych wyścigach, bo temat ten najprawdopodobniej już dłużej się nie będzie sprzedawać. Lepiej pokazać całemu światu, że entuzjaści ulicznych wyścigów zerwali z mroczną przeszłością, zapłacili wszystkie mandaty i przenieśli swe zmagania na zamknięte, profesjonalne tory. A idealnym sposobem, by udowodnić, że Jasna Strona Mocy też jest OK, jest wypuszczenie na rynek kolejnego odcinka popularnej sagi, rewolucyjnej ścigałki Need for Speed Pro Street.
Owa rewolucja nie będzie jednak na pierwszy rzut oka widoczna, gdyż cała zabawa rozpocznie się standardowo. Programiści po raz kolejny postawią przed nami zadanie zdobycia tytułu Street Kinga, poczęstują kilkoma znanymi trybami rozgrywki i dorzucą garść pooblepianych winylami samochodów. Tym razem jednak obejdzie się bez wyciskającej łzy z oczu fabuły, a potyczki z wirtualnymi fanami czterech kółek prowadzić będziemy regularnie, w trakcie sezonu złożonego z tzw. wyścigowych weekendów. Każda z takich imprez umożliwi nam spróbowanie swych sił w następujących konkurencjach: Grip, Speed Challenge, Drift oraz Drag. Pierwsze z zawodów stanowić będą odświeżoną wersję dawnego Circuita. W myśl tejże idei już wkrótce wylądujemy na zakręconych, asfaltowych drogach i w towarzystwie siedmiu innych kierowców powalczymy o to, by dojechać do mety na jak najlepszej pozycji. Nie uświadczymy przy tym żadnej taryfy ulgowej w postaci podziału na klasy pojazdów czy kulawej SI. Wynik zależeć będzie tylko od naszych umiejętności, gdyż komputer mylić się będzie rzadko, o ile w ogóle. Jeśli jednak zdarzy mu się uchybienie, zobaczymy na ekranie kilka efektownych koziołków i lądowanie na stercie opon, w skrajnych przypadkach zaś poważny karambol.