autor: Bartłomiej Kossakowski
Medal of Honor: Airborne - już graliśmy!
Kilka godzin spędzonych z Airborne utwierdza mnie w przekonaniu, że pełna wersja gry nie zawiedzie fanów tego typu produkcji, a twórcy wykorzystają potencjał drzemiący w nowych konsolach i pecetach z dobrymi kartami graficznymi.
Przeczytaj recenzję Medal of Honor: Airborne - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Najnowsza odsłona serii Medal of Honor wywołuje ogromne emocje wśród fanów już od momentu, w którym ogłoszono rozpoczęcie prac nad nią. Przede wszystkim dlatego, że to pierwsza część, która zawita na konsolach nowej generacji, choć to nie jedyny powód. Uczynienie oddziału spadochroniarzy głównymi bohaterami gry było posunięciem odważnym, ale – jak można było się domyślać po zapoznaniu z udostępnionymi przez producenta informacjami – wprowadzającym naprawdę ciekawe zmiany w rozgrywce. Kilkakrotnie przesuwana premiera mogła nieco martwić, więc gdy dostałem możliwość sprawdzenia w akcji grywalnej wersji Airborne i spędzenia kilku chwil w towarzystwie części pracującej nad nią ekipy ze studia Electronic Arts Los Angeles, ucieszyłem się niezmiernie. To, co zobaczyłem i usłyszałem, pozwala patrzeć w przyszłość z optymizmem i już teraz mogę śmiało stwierdzić, że fani serii nie powinni być rozczarowani i mają na co czekać. Polska premiera odbędzie się ostatniego dnia sierpnia, przez co po raz pierwszy w historii może dojść do sytuacji, w której poważna część uczniów z niecierpliwością będzie wypatrywać końca wakacji.
Jeśli jakimś sposobem nie słyszeliście o Medal of Honor, przypomnijmy, że jest to seria strzelanin FPP utrzymanych w klimatach II Wojny Światowej, która zadebiutowała w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku na pierwszej PlayStation. I choć w tej chwili najbardziej dopracowaną i nadającą się do publicznej prezentacji wersją Airborne jest ta przeznaczona dla PC i to właśnie jej miałem okazję się przyjrzeć, podłączony do komputera joypad od 360-tki był wyraźnym sygnałem potwierdzającym, że seria ma konsolowe korzenie. Demo, zawierające trzy pierwsze misje, które trafią do pełnej wersji gry, pozwoliło mi zasmakować, jak to jest wcielić się w żołnierza amerykańskiej 82. Dywizji Powietrznodesantowej.
„W grach z cyklu Medal of Honor pokazywaliśmy najbardziej epickie momenty II Wojny Światowej. Nigdy jednak nie skupialiśmy się wyłącznie na jednej jednostce militarnej, co zrobiliśmy teraz, przygotowując grę na next-geny” – tłumaczył Patrick Gilmore, producent wykonawczy Airborne. Dzielni spadochroniarze swoją przygodę zaczynają podczas zgrupowania, na którym poznają cele misji. Pierwszy etap to słynna operacja Husky, czyli inwazja wojsk alianckich na Sycylię. Jak być może pamiętacie z historii, jej głównym celem było pozbawienie państw osi bazy wypadowej dla lotnictwa i marynarki oraz otwarcie dla aliantów całego Morza Śródziemnego. Tym razem powodzenie przedsięwzięcia zależeć będzie od gracza.
Po zapoznaniu się z podstawowymi informacjami o zadaniu, przejmujemy na chwilę kontrolę nad bohaterem, by – co jest nowością w grach z serii Medal of Honor – już na tym etapie wybrać broń, której użyjemy na początku rozgrywki. Potem mamy dosłownie kilkanaście sekund na pokładzie samolotu, by przyjrzeć się twarzom naszych towarzyszy i... zaczyna się. Gdy kompani zaczynają skakać, wiesz już doskonale, co Cię czeka. W chwilę później, lecąc, można podziwiać widok toczącej się zarówno w powietrzu, jak i na ziemi bitwy. „Po opuszczeniu samolotu masz pełną kontrolę nad postacią. Tylko od ciebie zależy, gdzie wylądujesz i gdzie rozpoczniesz misję” – tłumaczył Gilmore. To właśnie jedna z najważniejszych nowości w Airborne i to dzięki temu każda rozgrywka może być inna, a gracze nie będą musieli podążać z góry zaplanowaną przez scenarzystów ścieżką. „Strzelaniny utrzymane w klimacie wojennym często były krytykowane za linearną rozgrywkę. Za każdym podejściem wciąż grałeś w tę samą grę. Tutaj nie ma tylko jednej ścieżki, którą musisz podążać” – opowiadał Patrick z fascynacją w głosie.