autor: Bartłomiej Kossakowski
Project Sylpheed - zapowiedź
Project Sylpheed można opisać jako Star Trek w wersji japońskiej. Akcja jest więc bardziej wartka, walk jest zdecydowanie więcej, a kobiety mają większe piersi i bardziej kolorowe włosy.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
Posiadacze Xboksa 360, będący zarazem miłośnikami klimatów science-fiction, od dłuższego czasu ostrzą sobie zęby na kosmiczną przygodę w doskonale zapowiadającym się RPG-u, czyli Mass Effect. Nieco później doczekamy się także Star Wars: The Force Unleashed. Wśród tych dwóch potencjalnych megahitów nieśmiało pojawia się także Project Sylpheed – gra SF, o której nikt nie mówi jako o przełomowej, na jej promocję nie wydaje się grubych milionów dolarów, a złośliwcy twierdzą, że wygląda jak lekko podrasowana pozycja z PlayStation 2. Czy mają rację?
Jest kilka powodów, dla których warto jednak zwrócić uwagę na Project Sylpheed. Po pierwsze, jej japońskim wydawcą jest Square Enix – firma, która nigdy nie angażowała się w marne projekty. Po drugie, zabawa z pozycją prezentującą japońskie podejście do klimatu gwiezdnych konfliktów może być dla fanów sci-fi pewną odskocznią i miłą przerwą od wymienionych na wstępie tytułów. No i wreszcie po trzecie – jako że ta kosmiczna strzelanina to remake wydanej jeszcze w latach osiemdziesiątych zeszłego wieku gry zręcznościowej, fani starej szkoły przywitają ją zapewne z otwartymi ramionami. Project Sylpheed to nic innego, jak przeniesienie tamtej produkcji w XXI wiek.
Na początek odrobina historii. Nie, nie tej, którą poznamy po wrzuceniu płytki do czytnika konsoli i w ciągu następnych godzin, już podczas obcowania z gotową grą. Przenieśmy się najpierw do roku 1986 roku, kiedy to na rynku ukazała się prosta strzelanina nazwana Silpheed. Jej twórcy, studio deweloperskie Game Arts, postanowili umieścić gracza w roli pilota statku kosmicznego i zmusić go do wzięcia udziału w wielkich kosmicznych bataliach. Składający się z kilku pikseli okręt, dziesiątki przeciwników, kolejne, coraz bardziej dopasione bronie i ciągłe gnanie przed siebie – to zasady, z którymi na pewno już się spotkaliście. Jeśli nie w Silpheed, to w innych klasycznych kosmicznych strzelaninach, takich jak Galaga czy Space Invaders.