autor: Wojciech Gatys
BlackSite: Area 51 - zapowiedź - Strona 3
Gra ma spory potencjał i jeśli producenci zrealizują swoje zapowiedzi, na pewno przyjemnie będzie skopać kilka zielonych tyłków. Ale czy uda się zrewolucjonizować gatunek?
Przeczytaj recenzję BlackSite: Area 51 - recenzja gry
Łza się w oku kręci, kiedy przypomnę sobie czasy świetności The X-Files... Miliony fanów, setki fanklubów, filmy pełnometrażowe i małolaty, chcące wyglądać jak Dana Scully. Niestety, świat ulega brutalizacji i klasyczne, pokojowe metody łowców ufoludków odchodzą do lamusa albo do wtorkowego pasma na Polsacie, tuż obok Kiepskich i Pierwszej Miłości. Przybysze z kosmosu nie są już przedstawiani jako tajemnicze postacie, dręczone przez FBI i CIA. To ziejące nienawiścią (a czasem także kwasem) potwory, które nie znają litości. Ech, biedne zielone ludki.
Ten niezbyt pozytywny wizerunek umacniany jest także w najnowszej grze bardzo zasłużonego studia Midway, przygotowywanej na konsole następnej generacji oraz pecety. Już latem przekonamy się, że ufoki to wredne bestie i że nie ma to jak rozsmarować je na ścianie w dynamicznej strzelance pierwszoosobowej. Każdy, kto grał w pierwszą część Area 51 może zapewne stwierdzić, że była to ciekawa, ale bynajmniej nie rewelacyjna gra. BlackSite ma to diametralnie zmienić. Fantastyczna grafika i wielowątkowa fabuła – oto, czym Midway chce nas ponownie zwabić do Strefy 51.
Zacznijmy może od tej drugiej. Dość nieoczekiwanie jak na shootera, producenci chcą wprowadzić do gry element moralny i uzależnić rozwój wypadków od naszych działań. Jako dowódca specjalnej jednostki wysłanej w celu zbadania dziwnych anomalii w Area 51, nieraz będziemy musieli dokonywać trudnych wyborów. Posłać samotnego zwiadowcę w kierunku podejrzanie wyglądających macek czy poprowadzić do przodu cały oddział, ryzykując wpadnięcie w zasadzkę? Wykonywać rozkazy czy kierować się własnym sumieniem? Przyłączyć się do Cancermana czy współpracować z Mulderem? Whhooops, chyba za dużo powtórek się naoglądałem – o tym ostatnim zapomnijcie.
Dobry dowódca – jak sama nazwa wskazuje – daje dobry przykład swoim żołnierzom. Od tego stwierdzenia już tylko krok do „realistycznego odwzorowania morale drużyny”, z którego oczywiście chłopcy z Midway zrezygnować nie mogli. A więc – im wyższe morale, tym lepiej radzić sobie będą nasi podkomendni. Obieg jest zamknięty – im bardziej bowiem bohaterskie będą nasze wyczyny i im bardziej nasi ludzie czuć będą, że ich dowódca o nich dba, tym wyższe będzie morale. Oczywiście nie obędzie się bez możliwości wydawania rozkazów naszym dzielnym komandosom – producenci zapowiadają wyjątkowo intuicyjny i kontekstowy system dowodzenia drużyną. Jedno kliknięcie i po sprawie.