autor: Wojciech Gatys
Left 4 Dead - zapowiedź - Strona 2
Turtle Rock Studios wprawili się nieco przy tworzeniu Counter-Strike: Condition Zero a teraz zamierzają troszkę bardziej namieszać. Ciekawa koncepcja, nowe pomysły, tryb kooperacji i spora dawka survival-horroru wyglądają na wybuchową mieszankę.
Przeczytaj recenzję Left 4 Dead - recenzja gry
Valve już raz zaufało Turtle Rock Studios – po wielu perturbacjach to właśnie ta ekipa dokończyła Counter-Strike: Condition Zero i dała nam produkt, o którym prawie natychmiast zapomnieliśmy. Być może jedyną korzyścią z tego projektu był fakt, że Turtle Rock spełnili oczekiwania Gabe’a Newella i spółki, i teraz mogą rozwinąć skrzydła w swojej pierwszej, samodzielnej produkcji. Panie i panowie – oto Left 4 Dead!
Czym będzie nowa gra Turtle Rock? Michael Booth i jego towarzysze ze studia, mającego swą siedzibę w Seattle, przygotowują dla nas „wieloosobowy survival-horror, rozgrywany w trybie kooperacji”. Czyżby miał to być Resident Evil, w który można pograć z przyjaciółmi? Czegoś takiego chyba jeszcze nie było. Samotna czwórka bohaterów w opanowanym przez zombie miasteczku – fani krwawych siekanek powinni zacząć wstrzymywać oddech i odliczać dni do premiery.
Pomysł na Left 4 Dead powstał w głowie Michaela Bootha już jakiś czas temu – pracował on wtedy nad sztuczną inteligencją do botów w Counter-Strike’u. Testy na dużej grupie kierowanych przez SI terrorystów z nożami dały bardzo dobre efekty. Booth był wtedy świeżo po obejrzeniu zombiakowego filmu 28 dni później (kto nie widział, niech zobaczy) i postanowił, że jego kolejnym dzieckiem będzie właśnie Left 4 Dead.
W związku z tym, że ich shooter ma być unikatowy za każdym razem, kiedy umówimy się z przyjaciółmi na partyjkę Left 4 Dead, Turtle Rock niemal całkowicie zrezygnowali ze skryptów i „ustawionych” scenek. Chociaż fabuła przedstawiająca przygody czterech osób ocalałych ze zombifikującego kataklizmu ma być silną stroną tego tytułu, producenci stawiają na popularne ostatnio wydarzenia „proceduralne”. Dzięki temu Left 4 Dead ma być bliższe Counter-Strike’owi niż Half-Life’owi 2 – za każdym razem, gdy odpalimy planszę, przeciwnicy zostaną rozstawieni losowo. Również broń i sprzęt znaleźć będzie można w różnych miejscach – tam, gdzie za pierwszym razem do dyspozycji mieliśmy karabin maszynowy, który szybko posiekał szybko nacierające zombiaki, teraz może leżeć snajperka. Tylko od nas zależy, czy znajdziemy sposób, aby skutecznie ją wykorzystać i... przeżyć.
Niesamowicie wyglądają projekty naszych przeciwników. Turtle Rock nie skorzystali z oklepanych wzorców, które obmyślił jeszcze John Romero. Zombie w Left 4 Dead są ogromnymi, przerośniętymi, jakby rozdętymi powietrzem, obleśnymi stworami, których sam widok na horyzoncie może spowodować drżenie rąk. Dobrze, jeśli kieruje nimi sztuczna inteligencja, ale kiedy zorientujemy się, że oto do naszej gry przyłączył się żądny wrażeń użytkownik Steama i zamiast z komputerem, musimy walczyć z człowiekiem w ciele zombie – krew naprawdę zastyga w żyłach. Tak jest – przewrotni projektanci pracują nad systemem, który umożliwi nam podłączanie się do gry w dowolnym momencie i stawanie oko w oko z czwórką głównych graczy – w końcu satysfakcja z pokonania uzbrojonego po zęby „Ocalonego”, kiedy do dyspozycji mamy tylko przerośnięte łapska i instynkt zabijania, może być ogromna.