autor: Michał Basta
Field Ops - zapowiedź - Strona 2
Tytułom, które starały się połączyć ideę FPS-a z RTS-em nigdy nie udało się przebić do czołówki. Field Ops zapowiadają się jednak niezwykle interesująco, przede wszystkim dzięki unikalnemu podejściu do gameplay’a.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Przenikanie się poszczególnych gatunków gier to nieunikniony proces, który odbywa się już od kilku ładnych lat. Aby przyspieszyć bieg wydarzeń, twórcy wirtualnej rozrywki postanowili już nie tylko mieszać ze sobą unikalne pierwiastki poszczególnych pozycji, ale łączyć w jedną całość całe pozycje. Najlepiej widać to w przypadku RTS-ów. Obecnie nie istnieją już chyba strategie nie zawierające przynajmniej cząstkowych elementów z gier fabularnych.
O ile wspomniane wyżej strategie są mile widziane przez graczy, o tyle trudno zrozumieć, dlaczego na panewce spaliło połączenie RTS-a z FPS-em. Takowe próby były wprawdzie prowadzone pod koniec ubiegłego tysiąclecia, jednak nigdy nie udało im się przebić do czołówki. Dziwi to tym bardziej, że typowy przedstawiciel takiego miksu – Battlezone, był pozycją świetną i ze wszech miar godną polecenia każdemu fanowi oryginalnych rozwiązań. Na szczęście i na tym polu może coś wkrótce drgnąć.
Wszystko za sprawą firmy Digital Reality, pracującej obecnie nad Field Ops, który właśnie ma być połączeniem FPS-a z RTS-em. Patrząc na dorobek wymienionego producenta, gdzie przeważają średnie strategie pokroju D-Day lub Z Moskwy po Berlin, można wprawdzie mieć co do tego pewne obawy, ale warto przyjrzeć się ich najnowszemu dziełu chociażby z powodu świeżości, jakie może wnieść do skostniałego gatunku.
Tło fabularne nie powala na kolana, skupiając się wokół przejedzonego tematu na czasie, czyli terroryzmowi. Po raz kolejny źli ludzie, którym nie podoba się porządek na świecie, będą musieli zostać zmiecieni z powierzchni Ziemi przez jej prawych obywateli. Oczywiście na czele armii mającej zaprowadzić pokój po raz kolejny stoi Wujek Sam ze swoimi żołnierzami, a konkretnie ze specjalnie utworzoną jednostką antyterrorystyczną. Jej dowództwo zostaje powierzone doświadczonemu człowiekowi, który z takich opresji wychodził już nie raz i nie dwa, czyli graczowi. To właśnie w jego gestii będzie leżeć zaplanowanie i przeprowadzenie operacji, mającej na celu oczyszczenie świata z globalnego terroryzmu.
W trakcie naszej przygody odwiedzimy cztery zakątki świata: Kubę, Ukrainę, Afganistan oraz Nowy Jork. W sumie autorzy mają w planach przygotowanie szesnastu misji w trybie dla pojedynczego gracza, które mają starczyć na około piętnaście godzin zabawy. Dobrze, że nie ograniczono się do jednego terenu działań, ponieważ niekończące się walki w terenie zabudowanym lub wręcz odwrotnie, na gorącej pustyni, mogłyby zniechęcić nawet najbardziej zatwardziałych żołnierzy.
Przejdźmy jednak do tego, co tygrysy lubią najbardziej, czyli sposobu prowadzenia rozgrywki. Jak to wszystko ma wyglądać w praktyce? Bardzo prosto. Misję rozpoczynamy z typowym widokiem strategicznym, gdzie wydajemy rozkazy naszym podwładnym. W każdej chwili możemy jednak bez wahania wcielić się w postać wybranego przez nas żołnierza lub pojazdu. W pierwszym wypadku przenosimy się do trybu pierwszoosobowego i jak w klasycznym shooterze, przystępujemy do eksterminacji pojawiających się przeciwników. Jeśli zdecydujemy się na objęcie kontroli nad pojazdem, to będziemy nim kierować z widoku trzecioosobowego, co w sumie wydaje się rozwiązaniem wygodnym i jak najbardziej praktycznym. Oczywiście kluczem do sukcesu stanie się umiejętne wykorzystanie zarówno trybu strategicznego, jak i pierwszo/trzecioosobowego. Dla przykładu przeprowadzenie wielkiej ofensywy na wrogi obóz jest o wiele skuteczniejsze z pozycji dowódcy, jednak podczas oczyszczania poszczególnych budowli dużo lepiej sprawdzi się wcielenie w zwykłego żołnierza.