Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Przed premierą 6 grudnia 2006, 12:56

autor: Radosław Grabowski

Silent Hunter 4: Wolves of the Pacific - pierwsze wrażenia - Strona 2

W Paryżu zaprezentowano nam czwartą część słynnej serii Silent Hunter, noszącą podtytuł Wolves of the Pacific i traktującą oczywiście o kapitanowaniu łodzi podwodnej podczas II Wojny Światowej.

Paryż szczyci się mianem Miasta Świateł, a o słuszności tego określenia można doskonale przekonać się chociażby przelatując nad francuską stolicą po zmroku na pokładzie samolotu. Przybywając do nadsekwańskiej metropolii na zaproszenie korporacji Ubisoft Entertainment miałem dokładnie przyjrzeć się grze, której ważnym elementem jest ciemność. Myślę konkretnie o mroku, panującym w morskich głębinach, gdyż zaprezentowano mi czwartą część słynnej serii Silent Hunter, noszącą podtytuł Wolves of the Pacific i traktującą oczywiście o kapitanowaniu łodzi podwodnej podczas II Wojny Światowej. Specjalnie w celu zorganizowania pokazu sprowadzono z Bukaresztu przedstawicieli rumuńskiego studia, w którym trwa developing omawianej pozycji. Informacji udało się zebrać więc całkiem sporo, o czym Szanowni Czytelnicy przekonają się w dalszej części niniejszego tekstu.

Cykl Silent Hunter ma już dziesięć lat, a przygotowując część czwartą autorzy postanowili powrócić do korzeni serii. Po dowodzeniu niemieckimi U-bootami z „dwójki” i „trójki” przyjdzie więc ponownie czas na poprowadzenie do boju szeregu okrętów podwodnych, wchodzących w skład marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych. Historycznym tłem gry będą wydarzenia po japońskim ataku na Pearl Harbor z 7 grudnia 1941, w wyniku którego trzon amerykańskiej nawodnej floty wojennej został unieruchomiony. Właśnie wtedy ogromne znaczenie zyskały łodzie, przemieszczające się w głębinach i stanowiące groźną broń przeciwko siłom Cesarstwa – w myśl doktryny Franklina Delano Roosevelta o nieograniczonych podwodnych działaniach militarnych przeciwko Japonii.

Paryska prezentacja rozpoczęła się od krótkiego przedstawienia głównego menu omawianej gry. Pod względem zastosowanych rozwiązań przypominało ono filmy DVD – w tle przewijały się rozmaite obrazy (przykładowo portret pamiętnego admirała Ernesta Josepha Kinga, czyli najwyższego dowódcy amerykańskiej marynarki w dobie II Wojny Światowej), którym towarzyszyła budująca muzyka. Hollywoodzka atmosfera zatem gwarantowana. Po uruchomieniu trybu realizowania pojedynczej misji ukazał się ekran wyboru scenariusza wraz z polem ustawiania klasy dowodzonego okrętu podwodnego (m.in. Gato i Balao – dwa najbardziej rozpowszechnione typy) i podglądem mapy, ilustrującym geograficzne umiejscowienie zadania. Zaznaczenie żądanych opcji i uaktywnienie pola Start owocowało przejściem do interesującego wprowadzenia, precyzyjnie wyjaśniającego daną sytuację historyczną (ruchy floty amerykańskiej i japońskiej, kontrolowane terytoria etc.). Pozwalało to nie tylko na lepsze wczucie się w wirtualne wydarzenia, ale posiadało również walory czysto dydaktyczne – szczególnie dla osób, niekoniecznie interesujących się rywalizacją militarną na Oceanie Spokojnym z lat 1941-1945.

Wielkie oczekiwania i zawirowania wokół Star Citizen - na co poszło 95 milionów dolarów?
Wielkie oczekiwania i zawirowania wokół Star Citizen - na co poszło 95 milionów dolarów?

Przed premierą

Star Citizen to bardzo obiecujący projekt - zebrał w końcu w formie crowdfundingu 95 milionów dolarów. Na jakim etapie są prace? Czy zawirowania wokół tytułu odbiją się na jakości gry?

Star Citizen -  spełnienie marzeń fanów kosmicznych symulatorów?
Star Citizen - spełnienie marzeń fanów kosmicznych symulatorów?

Przed premierą

Chris Roberts ma prawie 30 milionów dolarów na wprowadzenie w życie nowoczesnej mieszanki Wing Commandera, Privateera i Freelancera. Rozmach Star Citizena jest ogromny, ale równie wielkie są oczekiwania fanów.

Gra Star Citizen, czyli co najlepsze z Wing Commandera, Privateera i EVE Online
Gra Star Citizen, czyli co najlepsze z Wing Commandera, Privateera i EVE Online

Przed premierą

Chris Roberts chce przywrócić blask gatunkowi kosmicznych symulatorów tworząc grę, która połączy jakość bitew i fabuły z Wing Commandera z otwartym światem Privateera.