autor: Bartłomiej Stachura
CellFactor: Revolution - przed premierą - Strona 2
Jeśli lubiłeś zabawę Gravity Gunem w Half-Life 2, pokochasz CellFactor: Revolution. Produkcja ta bowiem pod względem wykorzystania fizyki w grze zdetronizuje wszystko, co do tej pory widziałeś.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Jeśli lubiłeś zabawę Gravity Gunem w Half-Life 2, pokochasz CellFactor: Revolution. Produkcja ta bowiem pod względem wykorzystania fizyki w grze zdetronizuje wszystko, co do tej pory widziałeś.
Zaczęło się od słynnego już chipsetu PhysX autorstwa firmy AGEIA i nie mniej znanego dema technologicznego stworzonego specjalnie na tę okazję. CellFactor: Combat Training, bo tak zwało się to cudo, prezentował walory nowego procesora fizyki na tyle dobrze, że zainteresowanie nim przerosło oczekiwania jego autorów z Artificial Studios. Postanowili oni więc pójść za ciosem i przekształcić Combat Training w pełnowartościową grę zatytułowaną CellFactor: Revolution.
Niektórzy mogą w tym miejscu pomyśleć, że bez wspomnianego dopalacza fizyki ani rusz – i błąd! Nie będzie on bowiem niezbędny do odpalenia gry. Oczywistym jest natomiast, iż nie będzie to już ta sama jakość, choć zapewne pod względem fizyki otrzymamy i tak o wiele więcej niż wszystko, czym raczeni byliśmy dotychczas. Ponadto jeśli nie mamy PPU (procesora fizyki), to w multi pogramy tylko z graczami, którzy także nie posiadają tego sprzętu. I vice versa – jeśli posiadasz PPU, komputer twojego przeciwnika/sojusznika także musi być wyposażony w PhysX. Ale po kolei...
W trybie single player tłem naszych działań będzie wyświechtana do bólu fabuła. Niedaleka przyszłość, na ziemskim padole pozostały już tylko dwa supermocarstwa – USA i Chiny – oraz tajemnicza trzecia siła: korporacja Limbo, która zaopatruje dwie pozostałe w broń i inne dobra. W pewnym momencie jednak Limbo wymyka się spod kontroli, wyrzyna wysłany przez ONZ (sic!) korpus ekspedycyjny i okazuje się technokratyczną organizacją realizującą swoje własne cele za pośrednictwem humanoidalnych robotów i tym podobnego ustrojstwa. Powstrzymać ich może tylko doborowy oddział Strażników z ONZ. I w tym miejscu wkraczamy do akcji, wcielając się w dzielnego marines (z kilkoma wszczepionymi chipami) i próbując oczyścić ziemię z panoszącego się po niej tałatajstwa. Póki co niewiele więcej wiadomo na temat trybu single, bo i nie on ma być clue programu.