autor: Adam Kaczmarek
Battlefield: Bad Company - przed premierą - Strona 2
Przede wszystkim zapomnijcie, że tryb dla pojedynczego gracza będzie służył do treningu z AI. EA wraz z wykupionym oddziałem DICE poszło po rozum do głowy i postanowiło wreszcie stworzyć kampanię.
Przeczytaj recenzję Battlefield: Bad Company - recenzja gry
Dobre rozeznanie rynku i gustów klientów to klucz do sukcesu. Tę zasadę najwyraźniej dobrze zrozumieli panowie z EA, którzy na wydaniu serii Battlefield zarobili krocie. Bez wątpienia są to gry warte uwagi, które na stałe wpisały się do historii rozwoju potyczek wieloosobowych. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że ów potentat branży rozrywkowej potrafił zaskakiwać odbiorców. Były to czasem decyzje ryzykowne, jednak w większości opłacalne. Po sporym niesmaku pozostawionym przy zabawie z łataniem Battlefield’a 2 przyszła pora na wydanie kolejnej części z numerkiem 2142 sugerującym, że wirtualne walki przeniosą się w przyszłość. Po wstępnych testach podejrzewam, że nowy tytuł sprzeda się znakomicie, podobnie jak poprzednicy. Jeżeli już o zaskakiwaniu mowa to i tym razem EA nie pozostawiła graczy obojętnymi. Wydaje się bowiem, że zapowiedziany całkiem niedawno Bad Company może zmienić dotychczasowe założenie serii, czyli ważkość multiplayera.
Przede wszystkim zapomnijcie, że tryb dla pojedynczego gracza będzie służył do treningu z AI. EA wraz z wykupionym oddziałem DICE poszło po rozum do głowy i postanowiło wreszcie stworzyć kampanię. Jest to zabieg niezwykle dobrze przemyślany. W wywiadach szef projektu Karl Magnus Troedsson stwierdził, że nie dopuszcza możliwości, aby któryś z obu trybów zawiódł oczekiwania. Jeśli więc ktoś nie ma dostępu do Internetu, będzie się świetnie bawił w samotności. Nie pozostanie to bez wpływu na popularyzacje Battlefield’a w środowisku graczy faworyzujących rozgrywkę solo. Czego należy się spodziewać w kampanii? Historia opowiedziana zostanie z perspektywy czwórki żołnierzy-najemników, którzy wykorzystując chwilę wolnego czasu w trakcie wojny postanawiają zadbać o swoją przyszłość finansową.
Nie obędzie się bez przechwytywania konwoju z transportem broni, kradzieży złota lub rabunków banków. Oczywiście będziemy również brać udział w skomplikowanych operacjach wojskowych. Jednak do końca pozostaniemy typowymi cwaniakami, którym tylko kasa w głowie i sercu. Całość zostanie doprawiona szczyptą humoru. Jeżeli oglądałeś drogi czytelniku takie filmy jak Złoto Pustyni z Georgem Clooney’em czy Złoto dla zuchwałych” z pamiętną rolą Clinta Eastwooda, to wiesz, jaki charakter przybierze Bad Company.
Pora teraz na przedstawienie multiplayera, o którego, po szumnych zapowiedziach trybu dla pojedynczego gracza, trochę się obawiałem. Wersja na konsole nowej generacji (a więc PS3 i X360) udźwignie maksymalnie 24 graczy. Jak na razie nie potwierdzono, na ile sobie będą mogły pozwolić komputery osobiste. Zachowując trzeźwość umysłu i korzystając z nabytego przez półtora roku grania w BF2 doświadczenia myślę, że będą to 64 sztuki. Wniosek swój opieram o informację prosto od DICE w sprawie wielkości map. Pola walki nie zmienią swojego rozmiaru. Uwierzcie mi, że powiększenie liczby ludzi grających na serwerach odbiłoby się koszmarnymi lagami oraz totalnym chaosem. Dla konsolowców zapowiada się naprawdę wysokiej klasy rozgrywka, która przyćmi przeciętny Modern Combat.