autor: Krzysztof Gonciarz
Canis Canem Edit - zapowiedź
Bully’emu dostało się od obrońców moralności już na rok przed premierą. Okazuje się jednak, ze gra daleka jest od ogłaszanego przez nich „GTA w szkole”.
Przeczytaj recenzję Canis Canem Edit - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PS2.
Bezkompromisowa postawa Rockstar w przełamywaniu tematów tabu (w amerykańskim rozumieniu tego słowa) doprowadziła do sytuacji, w której każda nowa ogłoszona produkcja niesławnej firmy z miejsca zbiera razy od obrońców moralności, nawet jeśli wszystkie ujawnione informacje na jej temat to tylko szkice i ogólniki. Tak właśnie było w przypadku Bully’ego, z dawna ogłoszonego przez nie znających się najbardziej kontrowersyjną grą wszechczasów. Swój głos w tej sprawie zabrał nawet dzielnie walczący o podium w kategorii 10 Najbardziej Denerwujących Ludzi na Świecie Jack Thompson, bijąc pianę na temat ekstremalnej dawki brutalności w grze, osadzonej ponad to w absolutnie nie akceptowalnym środowisku szkolnym. Ulegając wpływom prawnika-karierowicza, grupa ekstremalnych pacyfistów „Peaceaholics”, urządziła nawet pikietę pod siedzibą Rockstar w Nowym Jorku, żądając zaprzestania prac nad Byczkiem.
Cały ten zgiełk miałby może jeszcze jakieś uzasadnienie, gdyby mąciciele mieli jakiekolwiek pojęcie o faktycznej treści gry. A że nie mieli, to faktem jest oczywistym, bo zajścia te miały miejsce, zanim na światło dzienne wyszły jakiekolwiek konkretne informacje na temat rozgrywki. Rozumując w najprostszy możliwy sposób, pokierowano więc opinią publiczną w stronę prostego dowodu. Skoro Rockstar = GTA oraz Rockstar = Bully, to GTA = Bully. Krwawa, licealna rzeźnia, „symulator Columbine”? Pudło, pokojoholicy wszystkich krajów. Bully nie jest grą ani brutalną ani krwawą, nie polega na ciemiężeniu słabszych i przypodobywaniu się silniejszym. To symulator życia szkolnego, w którym wcielamy się w zagubionego w świecie łobuziaka.
Drugą stroną medalu całego omówionego powyżej zajścia jest nadzwyczajna wrażliwość „oficjalnego” systemu wartości w Stanach na wszystko, co tyczy się niepełnoletności. Zwłaszcza grom się w tym temacie obrywa, jako że są one medium wciąż bardzo często źle interpretowanym przez ogół. Podejmując więc tematykę szkolną, Rockstar sam wystawił się na tego typu ataki. Do rzeczy jednak. Akcja gry toczy się w fikcyjnej miejscowości Bullworth, w typowej amerykańskiej boarding school (szkole połączonej z bursą). Jako zagniewany młodociany Jimmy Hopkins zostajemy tam oddelegowani przez chcącą mieć więcej czasu dla swego nowego absztyfikanta matkę. Rzuceni w zupełnie nowe otoczenie, zmuszeni zostaniemy odnaleźć w nim swoją przestrzeń życiową, nawiązać znajomości na dobre i na złe oraz zająć godne miejsce w uczniowskiej hierarchii.