autor: Adam Kaczmarek
ArmA: Armed Assault - testujemy przed premierą - Strona 2
"Gra nie pokazała jeszcze swoich pazurów, ale jestem pewien, że ostateczna wersja zwali nas z nóg. Potencjał drzemiący w tym tytule jest wielki. Bohemia otrzymuje ode mnie duży kredyt zaufania i czas."
Przeczytaj recenzję ArmA: Armed Assault - recenzja gry
Obserwowałem ją od kilku miesięcy. Czasem zaskakiwała mnie, ale również potrafiła uśpić brakiem nowych wieści. Nie wyróżnia się spośród innych, nie nakłada na siebie 40 ton makijażu udając efektowną i modną. Nie jest to koleżanka z bloku obok, a strona internetowa Bohemii Interactive. Tygodnie wyczekiwania, przeglądania informacji, podziwiania screenshotów – nowości nigdy za wiele. Na Armed Assault ostrzyłem sobie zęby już od dawna. Kontynuacja mojego ulubionego Operation Flashpoint nie mogła ominąć mojego dysku. W to, co miałem przyjemność zagrać, to nie wersja finalna produktu, a jedynie demo promocyjne dla prasy w wersji beta. No, ale co z tego? Przecież na tę chwilę czekałem tak długo... Instalacja ponad 2 GB plików trwała w nieskończoność. Po drodze nie zapomniano o należytych zabezpieczeniach typu StarForce i 3 kluczach aktywacyjnych. Zanim uruchomiłem program, musiałem wykazać się odrobiną cierpliwości.
Główne menu doczekało się małej zmiany designu. Przyciski do poszczególnych opcji umieszczono na dole, natomiast na środku podziwiać możemy przygotowane na silniku gry przez twórców scenki z żołnierzami. Okna kolejnych menu są niezwykle prosto wykonane i czytelne. Zamiast wyskakującego tu i ówdzie zielonego laptopa otrzymujemy jasnoszare prostokąty z czcionką o kolorze czarnym i czerwonym. W wersji promo dostępna jest kampania stworzona specjalnie na potrzeby beta-testu. Składa się ona z 2 misji dla pojedynczego gracza oraz z ekranu taktycznego. Ekran taktyczny ukazuje aktualną sytuację na polu walki m.in. strefy zajęte przez wroga oraz nasze bazy. Każde z miejsc zaznaczonych na mapie można obejrzeć za pomocą obrotowej kamery w małym okienku. Dzięki temu poznajemy ukształtowanie terenu lub zabudowania, na jakie natkniemy się w trakcie operacji. Po przejrzeniu ekranu taktycznego przyszedł czas na poznanie rozkazów na ekranie misji. I on przeszedł niemałe zmiany w stosunku do poprzednika. Ponownie postawiono na jasność przekazu. Zrezygnowano z wszelkich form notatnika. Podarowano nam mapę topograficzną z ikonami oraz brązowy pas po prawej stronie z wyszczególnionym przebiegiem akcji. Pozostało mi już tylko dołączyć się do gry.
Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne – ktoś wziął Flashpointa i zabrał go do kosmetyczki. Grafika jest zdecydowanie lepsza aniżeli w dodatku Resistance. O wrażeniach wizualnych zdążę jeszcze napisać. Przyjrzyjmy się zmianom w gameplay’u, których jest trochę i jeszcze więcej. Przede wszystkim ulepszono poruszanie się żołnierza w terenie i budynkach. Ruchy są zdecydowanie bardziej luźne i naturalne, choć przy szybkich, sieciowych FPS-ach dalej jest drętwo. Pewne kłopoty sprawia nadal wchodzenie po drabinach, ale to wina braku niektórych animacji. Nieco inaczej też się strzela. Odrzut broni zwiększył się i celując do Rosjan z M4 trzeba mieć nie tylko sprawne oko ale i dłoń, którą przecież kierujemy mysz.