autor: Wojciech Gatys
Dragon Age: Początek - zapowiedź
Nastaje Wiek Smoka! Dragon Age od początku do końca jest dzieckiem Raya i Grega, a jak z szerokim uśmiechem i bez żadnych oporów zapowiadają sympatyczni lekarze – ta gra będzie kolejną rewolucją w dziedzinie komputerowych eRPeGów.
Przeczytaj recenzję Dragon Age: Początek - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Mistrzowie RPG wracają! Pamiętacie rok 1998? Tak, to właśnie wtedy gatunek RPG został uratowany. Choć pod koniec lat dziewięćdziesiątych sytuacja role-playów nie była może aż tak zła, jak teraz w przypadku przygodówek, jasne było, że gatunek dotknęła głęboka recesja. Po latach takich hitów jak Ultima czy Dungeon Master, na rynku pojawiało się coraz mniej dobrych produkcji. I wtedy otwarły się... Wrota Baldura.
To właśnie za sprawą dwóch kanadyjskich lekarzy o swojsko brzmiących nazwiskach – doktora Grega Zeschuka i doktora Raya Muzyki – gracze na całym świecie (włącznie z niżej podpisanym) mogli się przekonać, że RPG może doskonale bawić i nie być rozrywką tylko i wyłącznie dla dziwnych okularników z szesnastościennymi kośćmi w kieszeni. Później było już z górki – takie tytuły jak Shadows of Amn, Neverwinter Nights czy Knights of the Old Republic przeszły do annałów gier komputerowych, a dzięki sprytnej taktyce firmy BioWare (coś a la id Software), kontynuacje poszczególnych hitów mogły być tworzone przez innych producentów (pod czujnym okiem panów doktorów).
Teraz nadszedł jednak czas na nową grę, sygnowaną nazwą BioWare. Nastaje bowiem Wiek Smoka! Co więcej, w odróżnieniu od poprzednich produkcji firmy (no, z wyjątkiem Jade Empire), Dragon Age nie będzie opierać się o system D&D, ani nie będzie licencją znanego świata, takiego jak Gwiezdne Wojny. Dragon Age od początku do końca jest dzieckiem Raya i Grega, a jak z szerokim uśmiechem i bez żadnych oporów zapowiadają sympatyczni lekarze (Ci akurat nie muszą strajkować, to na pewno) – ta gra będzie kolejną rewolucją w dziedzinie komputerowych eRPeGów.
Rzeczywiście – wygląda to wszystko interesująco. Choćby sam początek gry odbiega znacznie od tego, co widzieliśmy do tej pory. Po raz pierwszy to gracz decydować będzie o tym, gdzie rozpocznie się przygoda i jak rozwijać się będzie fabuła – wybór klasy i zdolności warunkować ma nie tylko wygląd i styl gry, ale także fabułę. Przykładowo, pierwszy rozdział będzie zupełnie różny dla różnych klas postaci i umożliwi otwarcie wielu ścieżek fabularnych, po których kroczyć będziemy aż do wielkiego finału. Zgadza się, podobny system widzieliśmy już choćby w Sacred, ale Dragon Age wynosi go na zupełnie nowy poziom.
Co więcej – tak, tak, wiem, że to bardzo oklepane stwierdzenie – czyny naszego bohatera będą w bezpośredni sposób wpływały na świat gry. Sami zdecydujemy, czy chcemy zjednoczyć potężne królestwo pod swoimi mądrymi i rozważnymi rządami, czy też marzy nam się panowanie twardą ręką jako nekromanta w państwie tyranii. Takie podejście do kreowania postaci i fabuły to nie tylko gratka dla fanów dobrych historii – to również możliwość wydłużenia czasu zabawy z grą. Producenci już teraz twierdzą, że pojedyncza rozgrywka w Dragon Age trwać będzie od 40 do 50 godzin. Biorąc pod uwagę, że za każdym razem nasza historia może rozwijać się inaczej, dostaniemy produkt, który na pewno bawić nas będzie przez długie miesiące, a może i lata.
A kiedy skończymy już wątek główny, czeka na nas zaawansowany tryb multiplayer, zawierający własną fabułę oraz specjalny zestaw aplikacji, dzięki któremu modderzy będą mogli tworzyć własne, dodatkowe historie i wątki. Sukces Neverwinter Nights pokazał, że potencjał do wykorzystania tego typu narzędzi istnieje, więc czemu z niego nie korzystać? Jeśli Dragon Age ma być szczytowym osiągnięciem zespołu BioWare, musi wychodzić również na przeciw oczekiwaniom fanów wieloosobowej zabawy spod znaku nowoczesnego RPG.