autor: Wojciech Gatys
Golden Axe: Beast Rider - przed premierą
Golden Axe jest jedną z ich najcenniejszych marek SEGI i aby ją uhonorować, należało poczekać z decyzją o remake’u do czasów, gdy techniczne możliwości konsol będą odpowiadać oczekiwaniom twórców. Ponoć taki czas nadszedł właśnie teraz.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji X360.
Tej gry chyba żadnemu fanowi klasycznych produkcji przedstawiać nie muszę. W złotym wieku złotych toporów i złotych gier zręcznościowych Golden Axe było dosłownie ikoną świetnej produkcji. Powiem szczerze – jeśli miałbym wybrać spośród dwóch podobnych do siebie klasyków – Double Dragona czy Golden Axe, w stu przypadkach na sto wybrałbym Złoty Topór. Szczególnie, że wprost uwielbiałem wstrząsać ziemią jako krasnolud.
Golden Axe było w swoich czasach warte zauważenia nie tylko ze względu na swoją naprawdę dobrą grafikę i wykonanie, ale i na tryb gry wieloosobowej. Nie zapomnę dni spędzonych przy joysticku (to dopiero był czad), kiedy z bratem rozwalaliśmy kolejne hordy wszelkiego plugastwa. Ach, to se ne wrati (ale za to jest Civilization IV).
Z kolei w czasach Civilization IV coraz częściej pojawia się moda na remake’i – podobnie zresztą jak w kinie. Mieliśmy już The Bard’s Tale, Piratów, a nawet – choć już pewnie niewiele osób pamięta ten fakt – nową serię przygód świetnego Prince of Persia – tak dobrą, że doskonały oryginał niemal wymazała nam z pamięci. Teraz przyszedł czas na Golden Axe nowej generacji.
Czy złoty topór nieco nie zaśniedział? Czy w dzisiejszych czasach jest jeszcze miejsce na tak zwaną side-scrollerową nawalankę, w której po prostu idziemy cały czas naszymi bohaterami w prawo i aplikujemy wrogom coraz to wymyślniejsze ciosy w nosy? Według mnie, na pewno jest i co więcej – zastanawiam się, czy dla tej gry nie będzie warto kupić PlayStation 3 czy Xboxa 360.
Jak twierdzą marketingowcy z SEGI, Golden Axe jest jedną z ich najcenniejszych marek i aby uczynić jej zadość, musieli poczekać z decyzją o remake’u do czasów, gdy techniczne możliwości konsol nareszcie będą odpowiadać im oczekiwaniom. Ponoć taki czas nadszedł właśnie teraz, w związku z czym można wziąć się ostro do pracy. Dość powiedzieć, że stoisko SEGI na E3 w trakcie pokazów nowego Golden Axe było jednym z najbardziej okupowanych przez widzów.
Jeśli coś nie jest zepsute, nie należy tego naprawiać – to oczywiste motto i tym razem znalazło zastosowanie. Mamy więc ponownie przed sobą grupę wojowników, którzy rozpoczynają wyprawę w celu pokonania złowrogich potworów. Niezbyt to oryginalny pomysł na fabułę, ale przecież nie o nią tutaj chodzi. Specjalnie powołane do stworzenia Golden Axe studio Street Level i jego główny programista, Scott A. Steinberg, zapowiadają, że niewiarygodna wręcz ilość ataków, rodzajów broni, uderzeń magicznych oraz zróżnicowanie przeciwników wynagrodzą nam braki fabularne z nawiązką.
Na ekranie mają pojawić się jednocześnie dziesiątki wymyślnych (i bynajmniej nie bezmyślnych) wrogów, których będziemy mogli zręcznie wykosić jednym ruchem topora czy miecza. Dostaliśmy się w krzyżowy ogień pięciu potężnych jaszczurów? Czas na cios specjalny – trzęsienie ziemi czy deszcz meteorytów. Akcja w Golden Axe ani przez chwilę nie będzie zwalniała.
Oczywiście znalazło się miejsce dla kilku usprawnień – nowa grafika i poziomy raczej nie wystarczyłyby graczom, choćby i najbardziej zakochanym w Golden Axe. Jedną ze sztandarowych nowinek ma być znacznie większa niż w oryginale możliwość wykorzystania wierzchowców – nasza wojowniczka czy krasnolud na pewno chętnie dosiądą uzbrojonego konia (czy innego jaszczura), aby na jego grzbiecie poprowadzić drużynę do zwycięstwa. Specjalne procedury zachowania takich zwierzaków i ich wpływu na walkę mają zapewnić nam szereg dodatkowych opcji pokonywania wrogów.