Tom Clancy's Rainbow Six Vegas - przed premierą
Hardcore’owcy... no cóż, będą się musieli jakoś przyzwyczaić, tym bardziej iż po raz kolejny będziemy mieli do czynienia z produktem tworzonym w głównej mierze z myślą o posiadaczach najlepszych konsol, a nie komputerów osobistych.
Przeczytaj recenzję Tom Clancy's Rainbow Six Vegas - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Fani gier, w których akcję obserwujemy z perspektywy pierwszej osoby, w ostatnich latach podzielili się na dwa różne obozy. Zdecydowaną większość stanowią gracze, którzy od nowo wydawanych tytułów oczekują przede wszystkim efektownej oprawy audiowizualnej, a także ukazanego w ciekawy sposób rozwoju rozgrywki. Na dalszy plan schodzą w tym przypadku złożone zagrania taktyczne, czy też inne elementy wymagające starannego i poprzedzonego dokładnymi obserwacjami przygotowania. W mniejszości znajdują się natomiast tzw. znawcy gatunku, bądź też osoby, które z podobnymi grami mają już do czynienia od wielu lat. Warto jednocześnie zauważyć, iż gracze ci w zdecydowanie bardziej widoczny sposób wyrażają swoje opinie na temat nowo wydawanych tytułów. Najczęściej odbywa się to poprzez równanie ich z ziemią...
W taki właśnie sposób odbierana była czwarta odsłona Rainbow Six. Nie ma się co oszukiwać – z poprzednimi grami z tej serii tytuł ten, delikatnie mówiąc, nie miał wiele wspólnego. Miłośnikom klasycznej „trylogii” w zupełności wystarczyło to do przyrównania tej gry do tytułów z najniższej półki. Ja osobiście nie zaliczam się do tej grupy krzykaczy. Nie można oczywiście pomijać faktu, iż Lockdown w dość bezczelny sposób żerował na wyrobionej marce, która do pewnego momentu była synonimem czegoś zupełnie innego. W żadnym wypadku nie był to jednak produkt, który można byłoby określić mianem kompletnie niegrywalnego. Lockdown w moim przekonaniu był dość sympatyczną i jednocześnie wyjątkowo ładną strzelanką, przy której bezstresowo można było spędzić kilkanaście godzin.
Cały ten wstęp miał za zadanie przygotować niektórych Czytelników na kolejne uderzenie w postaci nowej odsłony serii. Można bowiem śmiało założyć, iż pomimo powrotu do sprawdzonego developera i licznych obietnic odnośnie rozbudowania elementów taktycznych, w dalszym ciągu będziemy mieli do czynienia z niezbyt wymagającym produktem. Reprezentanci pierwszego obozu w rezultacie dostaną więcej tego samego, a prawdziwi hardcore’owcy... no cóż, będą się musieli jakoś przyzwyczaić, tym bardziej iż po raz kolejny będziemy mieli do czynienia z produktem tworzonym w głównej mierze z myślą o posiadaczach najlepszych konsol, a nie komputerów osobistych.
Tytuł najnowszej odsłony omawianej serii słusznie sugeruje, iż tym razem zawędrujemy do odwiedzanej przez miliony turystów i zlokalizowanej na pustyni Nevada stolicy światowego hazardu. Warto zauważyć, iż metropolia ta coraz częściej zaczyna pojawiać się w nowo wydawanych grach. Tym razem jednak nie rozbudzimy w sobie żyłki hazardzisty. Cel wizyty będzie bowiem zgoła inny. Jak można się łatwo domyślić, przejmiemy kontrolę nad tytułową Tęczą Sześć, a do naszych zadań będzie zaliczało się ratowanie zakładników czy też neutralizowanie zagrażających bezpieczeństwu populacji grup terrorystycznych. W tym miejscu warto jest zwrócić uwagę na liczne odniesienia do wydanej jakiś czas temu trzeciej części serii Ghost Recon. Także i w tym przypadku będziemy zmuszeni prowadzić działania wyłącznie na terenie jednej metropolii.