autor: Rafał Wilkowski
Pro Evolution Soccer 6 - testujemy przed premierą
Zazwyczaj bywało tak, że Pro Evo od swojego japońskiego poprzednika nie różnił się zbytnio. Jednak tym razem mam nadzieję, że zajdą spore zmiany...
Przeczytaj recenzję Pro Evolution Soccer 6 - recenzja gry na PC
Artykuł powstał na bazie wersji PS2.
Obawy. Tyle pozostało po pierwszych kilkunastu godzinach spędzonych przed Winning Eleven 10, która za około pół roku pojawi się w Europie. Zazwyczaj bywało tak, że Pro Evo od swojego japońskiego poprzednika nie różnił się zbytnio. Jednak tym razem mam nadzieję, że zajdą spore zmiany. Dlaczego? Ponieważ w porównaniu z PES5, który według mnie jest najlepszą częścią serii, ta część na razie wypada słabo. Zamiast doszlifować poprzednika zdecydowano się ponownie namieszać w zasadach rządzących grą na boisku. Nie mam nigdy nic przeciwko zmianom, jeśli wychodzą one na dobre danej produkcji. Tym razem tak nie jest i mam wrażenie, że ktoś z teamu developerskiego albo przysnął, albo wypił za dużo sake.
Przyznam się bez bicia, że japońskiego języka nie znam, tak więc na opis nowych trybów będziecie musieli poczekać do wydania tej gry na starym kontynencie. Wiem tylko tyle, że doszło kilka pozycji, ale przebicie się przez gąszcz „krzaczków” było na tyle uciążliwe, że nie zdołałem dobrnąć dalej i zorientować się, o co w nich chodzi. Na szczęście tryb Match zawsze jest na pierwszej pozycji i po kilku następnych menusach w końcu dotarłem do wyboru drużyny. Jak się okazało, w lidze niemieckiej pojawił się Bayern München, a z teamów narodowych w końcu ujrzymy oryginalny skład reprezentacji Holandii. Nie zauważyłem innych nowych licencji jednak możliwe, że doszło coś jeszcze. Na zbadanie wszystkiego potrzeba trochę więcej czasu, niż miałem. Przejdę więc do najważniejszej rzeczy czyli tego, co zmieniło się w samej rozgrywce podczas meczu.
To, co od razu rzuciło mi się w oczy po pierwszym gwizdku, to szybsze podania. Zawodnik wykonuje nasze polecenie niemalże natychmiast. Kiedy piłka znajduje się dalej, stara się wślizgiem nadrobić dystans i co najważniejsze bardzo często dochodzi do celu. Niewątpliwie wpłynęło to na szybsze rozgrywanie i większą dynamikę rozgrywki. Zagrywki za pomocą O są celniejsze, jednak jest to raczej zasługą adresatów niż dorzucających, ale o tym później. Zmieniono także wypuszczenie piłki do zawodnika za pomocą kombinacji L1+/. O ile na skrzydłach straciły na skuteczności ponieważ są mniej płaskie, tak w pobliżu pola karnego doskonale sprawują się w roli dośrodkowania. Cieszy również twardsza gra. Koniec z co chwila odgwizdywanymi faulami. Wciśniecie X rzadziej kończy się przewróceniem piłkarza z drugiej drużyny, a dużo częściej odebraniem piłki lub jej odskoczeniem od nóg.