autor: Wojciech Gatys
Microsoft Flight Simulator X - przed premierą
Historia Microsoft Flight Simulator sięga tego samego roku 1982, kiedy to wuj Bill postanowił stworzyć konwersję słynnego symulatora firmy subLogic na komputery IBM PC. Jak zwykle miał nosa do interesów i dał tym samym początek kultowej serii.
Przeczytaj recenzję Microsoft Flight Simulator X - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Pamiętam bardzo dobrze, kiedy dostałem pierwszy komputer od mojego taty. To był Spectrum Original, a ja miałem wtedy cztery lata... Nigdy nie zapomnę tego smaku... gumowy, ośmiobitowy... po prostu pyszny! Teraz sam jestem dziadkiem... (szloch).
Choć Microsoft Flight Simulator nie pojawił się nigdy na Spektrumnę, istniała jego alternatywa – PSION Flight Simulator, który był grą cokolwiek podejrzaną. Podczas gdy gdzie indziej trzeba było skakać przeciwnikom na głowy, unikać kosmicznych rzygowin albo hodować kwiatka (pamiętacie kultową grę Pssssst!?), w tej grze trzeba było patrzeć na dziwne zegary i godzinami wpatrywać w czarno-białą grafikę, która przez większość czasu była po prostu zbieraniną kresek, udających pas startowy. Szczerze nie znosiłem, kiedy mój ojciec siadał do Flight Simulatora i nie pozwalał mi grać w Jetpacka.
Historia Microsoft Flight Simulator sięga tego samego roku 1982, kiedy to wuj Bill postanowił stworzyć konwersję słynnego symulatora firmy subLogic na komputery IBM PC. Jak zwykle miał nosa do interesów i dał tym samym początek – nie bójmy się tego określenia – kultowej serii. Przenieśmy się bowiem w przód o jakieś 24 lata i co się okazuje? Na pewno niejeden małolat klnie (bezalkoholowo) na czym świat stoi, kiedy jego ojciec siada przed Century of Flight. O co chodzi z tym fenomenem Flight Simulatora?
A fenomen to jest niewątpliwy – jedna z najlepiej sprzedających się serii wszech czasów posiada fanów na całym świecie, wersje oryginalne są modyfikowane na wszelkie sposoby, a całe firmy żyją z dodawania nowych samolotów i scenerii do gry. W swoim czasie widziałem nawet specjalny kokpit jumbo jeta w skali 1:1, kompatybilny z Flight Simulatorem, który kosztował marne paręset tysięcy dolarów i zapalonym fanom serii gwarantował niezapomniane przeżycia związane z pilotażem. No, ale wracajmy (a właściwie – zacznijmy nareszcie mówić) o temacie tej zapowiedzi – najnowszej odsłonie serii, oznaczonej rzymską cyfrą dziesięć.
Dwa lata temu Microsoft świętował ze swoim symulatorem stulecie lotów, tym razem – dziesiątą iterację swojego programu. Cóż, z takiej okazji trzeba przygotować coś specjalnego, prawda? Twórcy nowego Flight Sima mają ambitne plany i zamierzają... (lekki szok) zdobyć nowych fanów!