autor: Tomasz Wróblewski
Stranglehold - przed premierą
Stranglehold to gra, która przypomina filmy Johna Woo. Trudno jednak, by było inaczej, jeżeli ten słynny filmowiec osobiście zaangażował się w projekt. Ogromny dynamizm, efektowne strzelaniny i krew przelewana na każdym kroku gwarantowane.
Przeczytaj recenzję Stranglehold - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PS3.
„Mistrz w przelewaniu krwi na ekranie”, „jego produkcje to krwawe opery”, „w jego wykonaniu filmy sensacyjne to wysublimowany teatr przemocy”, „gentelman kina akcji”, „duchowy mistrz Quentina Tarantino”, „gdyby nie on, Matrix pewnie w ogóle by nie powstał” – to tylko niewielka garstka spośród opinii, jakie zdołałem wyłowić z sieci, zbierając informacje o Wu Yusenie. Reżyser, scenarzysta, aktor i producent, który urodził się w Chinach, a dorastał w Hong Kongu, objawił się światu pod imieniem John Woo.
Produkcje tego Chińczyka o sympatycznym wyrazie twarzy mogą kojarzyć się niektórym z tandetnymi filmami klasy B azjatyckiego kina. Pomylić ich jednak nie sposób. Wychowany w pełnych przemocy slumsach John Woo, choć samemu zdarzało mu się kraść z biedy, zawsze przedstawiał w swych filmach akcji bohaterów z misją, stojących po dobrej stronie barykady, którzy jednak nie wahali się stosować przemocy do likwidowania kryminalistów. Mógł być to gliniarz eliminujący mafię, czasem nawet były gangster broniący rodziny – ale zawsze niepokonany, nie znający strachu, nigdy nie uginający karku pod szantażem. Niektórzy powiedzieliby – Chuck Norris. Bohater koniecznie będący mistrzem sztuk walki, a jednocześnie doskonałym strzelcem o ponadprzeciętnych zdolnościach kaskaderskich i gimnastycznych.
W czasach, gdy gry komputerowe dążą do maksymalnego zwiększenia doznań gracza, który ma czuć, jakby był bohaterem filmu, coraz częstsze staje się przenikanie filmowców do świata wirtualnej rozrywki. Po Stevenie Spielbergu do pracy nad grą zatrudniono w charakterze producenta właśnie Johna Woo. Na ten krok zdecydowało się studio Midway Games, które pracuje aktualnie nad Stranglehold. Człowiek z Hollywood dołączy do ludzi mających na swoim koncie choćby grę Psi-Ops. Jaka produkcja może narodzić się z takiego mariażu? Niesamowicie dynamiczna strzelanina, przede wszystkim nastawiona na szybką akcję i oczywiście pełna przemocy. Wielbiciele kina spod znaku Johna Woo już teraz powinni odkładać pieniądze na sprzęt, który udźwignie Stranglehold.
Tytuł ten to duchowy spadkobierca filmu Hard Boiled (w Polsce znanego pod tytułem Dzieci Triady). Na ekranie Chow Yun-Fat (znany m.in. z produkcji takich jak Przyczajony tygrys, ukryty smok czy Kuloodporny), grający inspektora o ksywce Tequila, wysyła na tamten świat ponoć około 230 ludzi. Śmiało możemy powiedzieć, że w komputerowym sequelu mniej przeciwników z pewnością nie będzie. Staje się to gwarantem brutalnej zabawy w zabijanie, jaką kocha wielu graczy. Bynajmniej nie oznacza to mordowania bez przyczyny. Łączący fabularnie grę z filmem detektyw Tequila będzie musiał zaprowadzić porządek w azjatyckim Hong Kongu i amerykańskim Chicago. O władzę i pieniądze, walkę na śmierć i życie prowadzą tam dwa gangi. Pewne źródła donoszą o rosyjskich bandziorach, którzy wplątali w to wszystko naszego gliniarza, porywając mu żonę. Strzelając, rzecz jasna tylko w obronie własnej, inspektor będzie krążył po dwóch wspomnianych metropoliach.