autor: Krzysztof Gonciarz
FIFA Street 2 - test przed premierą
Podwórkowe kopanie piłki w otoczeniu Ronaldinho i reszty, czyli EA BIG próbuje zrehabilitować się w oczach fanów futbolu po średnim FIFA Street sprzed roku. Błędy poprzedniczki powracają jednak niczym widmo.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Artykuł powstał na bazie wersji PS2.
-EA Sports!
-BIIIIG!
Charakterystyczny spot najbardziej wyluzowanego oddziału EA to z każdym rokiem coraz mocniej obudowany zwiastun dobrej zabawy pod hasłem ‘cool’. No bo któż robi bardziej cool gry, niż ta osadzona w Kanadzie załoga? W ich produkcjach cool jest hasłem i pojęciem nadrzędnym, pod którym kreowana jest dopiero cała struktura pomniejszych puzzli, ostatecznie przyjmujących kształt tricky-funky-stylish-jazzy’o gry luźno sportowej. I wtedy jest morowo, git, pewka, siewka, ustawka na miejscówce, joł, blanty, ziom. O ile jednak sztandarowe franczyzy firmy, serie SSX oraz NBA Street trzymają się bardzo mocno i konsekwentnie udowadniają who da boss is, zeszłoroczny skok w bok z piłką nożną wyszedł Bigowcom stosunkowo słabo.
FIFA Street spełniała co prawda wszystkie korporacyjne aksjomaty bycia cool, ale zabrakło w niej iskierki geniuszu oraz uzależniającej gameplay’owej nikotyny. Bombastyczna kampania reklamowa i siła znaków handlowych zrobiły jednak swoje: gra sprzedała się na tyle dobrze, że zdecydowano się na wysmażenie jej sequela. Na około 2 miesiące przed premierą mieliśmy okazję pobawić się betą, której zaawansowanie oceniono mniej więcej na 80%. Podeszliśmy do niej, jak mawia trener Engel, z szacunkiem, ale bez respektu. Przed Wami mały sneak peak tego, co nadejdzie wraz z początkiem wiosny.
Powiedzieć, że FIFA Street to uliczna, podwórkowa odmiana piłki nożnej byłoby pewną nieścisłością. Zdziwiłby się bowiem ten, który oczekuje tu „symulacji” futbolu w jakiejkolwiek, nawet najbardziej uproszczonej postaci. Zasady, na których rozgrywamy boiskowe potyczki, są bardzo swobodną wariacją na temat „gały”. Piłka jest okrągła, a bramki są dwie – to na pewno. Zdobywanie goli to już jednak inna para kaloszy. Jak w większości produkcji EA BIG, tak i tutaj kluczem do sukcesu są pokręcone kombinacje tricków, standardowo wykraczające poza możliwości real-life zawodników.
Wykonując karkołomne popisy z piłką i na rozmaite sposoby upokarzając przeciwników zarówno zwiększamy naszą jednorazową siłę strzału (zanim go oddamy, należy więc „rozkręcić” swojego gracza paroma trickami), jak i ładujemy Combo Meter. Ten, naładowany, umożliwia nam wykonanie superkombinacji zwanej Game Breaker. Przy wtórze podkreślających napięcie filtrów kolorystycznych na ekranie musimy wtedy szybkim kombosem rozmontować jak największą ilość zawodników przeciwnej drużyny.