autor: Wojciech Gatys
Scarface: Człowiek z Blizną - przed premierą - Strona 2
Bluzgający na lewo i prawo Tony Montana z twarzą Ala Pacino w eleganckim garniturze? Chyba każdy, kto widział Człowieka z blizną, chciałby wcielić się w tę postać i sprawdzić, czy włoskie buty kubańskiego zakapiora są tak wygodne, jak to widać w filmie.
Przeczytaj recenzję Scarface: Człowiek z Blizną - recenzja gry
„Say hello to my little friend...” – kto to powiedział? Przyznam szczerze, że być może jestem ignorantem, ale przez połowę życia myślałem sobie: “ale fajny tekst wygłasza ten Retro z Privateera, żeby mnie wkurzyć”. Okazało się, że to nie projektanci z firmy Origin wpadli na ten pomysł i zaimplementowali go do swojej symulacji kosmicznej, ale... scenarzyści filmu Scarface albo jak kto woli – Człowiek z blizną. Teraz Tony Montana powraca w wersji komputerowej i znów chce nas zapoznać ze swoim „małym przyjacielem”.
Ale, ale – czy Tony Montana nie wrócił przypadkiem w innej grze o przygodach bezwzględnego przestępcy? W końcu każdy, kto grał w Vice City i oglądał Scarface przyzna, że Rockstar Games czerpali pełnymi garściami z filmowego hitu z Alem Pacino – nawet kwieciste koszule, lokacje, utwory na ścieżce dźwiękowej czy samochody przypominały nam o scenach z filmu. W końcu – Vercetti, Montana – co za różnica?
Znawcy filmu wiedzą też, że Tony Montana (Achtung – spojlery na horyzoncie) skończył marnie, leżąc twarzą w fontannie przy swej rezydencji, spoglądając na krew wypływającą z licznych dziur w jego ciele, które skwapliwie sprokurowali członkowie kolumbijskiego kartelu narkotykowego. Jedynym wyjściem wydawało się stworzenie prequela, ale twórcy z firmy Radical Games zaproponowali coś bardziej oryginalnego. Zmienili po prostu nieco zakończenie filmu de Palmy – Tony’emu udaje się uniknąć zasadzki i sprokurować kilkanaście dziur w każdym z członków kolumbijskiego kartelu narkotykowego. Tak właśnie zaczyna się Scarface: World is Yours.
Z jednej więc strony można powiedzieć, że Vivendi Universal chce skorzystać z popularności serii Grand Theft Auto i odkroić z rynku gier tego typu własny kawałek tortu, z drugiej – trudno ich winić za chęć odkucia się za hmmmm... pożyczone przez Rockstar elementy. Inna sprawa, że Vice City to prawdziwy majstersztyk i trudno będzie Radical Games powtórzyć sukces. Mocodawcy z Vivendi nie przyjmują jednak innej możliwości i postanowili wpompować w projekt sporo pieniędzy – scenariuszem zajmuje się David McKenna, znany choćby z takich projektów jak SWAT, Blow, Get Carter czy Więzień Nienawiści. Oryginalny scenarzysta – Oliver Stone – zapewne miał w tym czasie ważne spotkanie. Mówi się też o tym, że w postać Tonyego Montany ponownie wcieli się sam Al Pacino, ale póki co pewne jest tylko, że twarz aktora zostanie odtworzona w grze – kwestia podłożenia głosu pozostaje otwarta.
Wracając do fabuły – nasz bohater po urządzeniu Kolumbijczykom krwawej łaźni na jakiś czas usuwa się w cień, aby zaplanować zemstę na organizacji mafijnej, która doprowadziła do śmierci jego siostry, zniszczyła jego dobrze prosperujący biznes narkotykowy i – przynajmniej w filmie – pozbyła się samego Tony’ego. Aby pomścić własną śmierć, Montana musi odbudować narkotykowe imperium – będzie szmuglował kokainę do Miami, zajmował się jej dystrybucją w mieście, walczył z wrogimi gangami i wreszcie – prał ciężko zarobione pieniądze. Ach, oczywiście nie ma mowy o żadnej kokainie – Vivendi Universal co prawda przywróciło Tony’ego Montanę do życia, ale tylko pod warunkiem, że będzie w grze używał wyłącznie nazwy „towar”.