autor: Łukasz Malik
The Movies - pierwsze spojrzenie
Ta gra stać się może symulatorem filmowca, tak jak The Sims są symulatorem życia, ale to kompromis między skomplikowaniem, a dobrą zabawą będzie kluczowy dla sukcesu The Movies.
Przeczytaj recenzję The Movies - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Peter Molyneux nie przestaje zaskakiwać. Jego kreatywności, pasji i odwagi przy tworzeniu projektów, za które inni bali się zabrać, może pozazdrościć mu niejeden uznany twórca gier. Często czytam zarzuty dotyczące Petera, iż obiecuje on za dużo, a następnie za wysoko postawiona poprzeczka, brak czasu i/lub pieniędzy, naciski ze strony wydawcy powodują, że w finalnej wersji jego produkcji nie znajdziemy wszystkich obiecanych cudów. Ale jakby na to nie patrzeć każda gra Lionhead Studios jest pełna świeżych pomysłów, ogromnej ilości smaczków i dużej dbałości o detale, dzięki którym chce się grać. Możecie się ze mną nie zgodzić, ale uważam, że Peter Molyneux nie zrobił słabej gry i The Movies bynajmniej nie załamie jego dobrej passy.
W chwili, gdy piszę te słowa, prace nad The Movies zostały zakończone i gra powędrowała do tłoczni. Na sklepowe półki w Stanach Zjednoczonych trafi dokładnie 8 listopada, natomiast do naszego kraju trafi zaledwie kilkanaście dni później, w pełnej polskiej wersji językowej. Z racji bliskiej premiery, tekstu który właśnie czytacie nie traktujcie jako tradycyjnej zapowiedzi (tę opublikowaliśmy w styczniu) – są to pierwsze wrażenia z działającej gry prezentowanej podczas tegorocznego Activate. Osobny akapit poświęciłem aplikacji Star Maker, która umożliwi nam stworzenie swojego wirtualnego aktora.
Zabawa w Hollywood
Gra po uruchomieniu, na pierwszy rzut oka przypomina skrzyżowanie Simsów ze standardowym tycoonem, jakich nie brakuje na rynku. Ale jakby to powiedział Shrek: The Movies niczym cebula ma warstwy, które kryją kompleksowe i niezwykle zaawansowane narzędzie do tworzenia filmów. Pozostańmy jednak w krainie błogiej nieświadomości i udajmy, że nie wiemy, co oferuje nam ta gra. Ot, możemy ją potraktować jako standardową strategię ekonomiczną z domieszką symulatora życia, którą wyróżnia niezwykle interesująca i mało eksploatowana tematyka.
Więc do dzieła, zabieramy się za tworzenie filmu. Nadajemy mu tytuł wybieramy gatunek, zatrudniamy scenarzystów, reżyserów i oczywiście aktorów. Kluczem do sukcesu jest odpowiedni dobór ekipy, do pisania skryptu komedii nie zatrudniamy dobrego dramaturga, a aktor wyspecjalizowany w komediach, niekoniecznie dobrze sprawdzi się w horrorze.