autor: Daniel Sodkiewicz
The Matrix: Path of Neo - przed premierą - Strona 2
Jak by się nie okłamywać, przez poprzednie wpadki z grami sygnowanymi magicznym napisem Matrix, trudno z przekonaniem oczekiwać czegoś wyjątkowego po Path of Neo. Ale czy tak dobrze zapowiadający się tytuł może nas zawieść?
Przeczytaj recenzję The Matrix: Path of Neo - recenzja gry
Po filmach z serii Matrix, wielu z nas diametralnie zmieniło sposób postrzegania otaczającego ich świata. Ludzie zwariowali na punkcie płynących po zielonym ekranie cyferek, napędzając milionami równie zielonych banknotów, komercyjną machinę biznesu. Wizja braci Wachowskich po podbiciu serc miłośników filmowych wizji science-fiction, rozpoczęła marsz ku sercom graczy. Konsekwencją tego była, wydana w 2003 roku, gra Enter The Matrix. Niestety, tytuł ten nie sprostał oczekiwaniom zwolenników multimedialnej rozrywki, zapisując się w historii gier w rozdziale „programów przeciętnych”. Sytuacji nie poprawił głośno zapowiadany MMORPG w świecie Matrycy – The Matrix Online. Gra przeszła bez echa i nawet dziś, kilka miesięcy po jej premierze, mało kto o niej mówi.
Przyszedł czas na trzecią próbę wkroczenia Matrixa do świata multimedialnej rozrywki. The Matrix: Path of Neo, bo o niej tutaj mowa, to oficjalny sequel Enter The Matrix, mający naprawić reputację wirtualnego Neo w oczach graczy.
Nowy stary Matrix
Zapowiedzi Path of Neo obfitują w bardzo pesymistyczne wizje, aż trudno jest zdecydować, od czego rozpocząć zachwalanie najnowszej produkcji tworzonej w zakamarkach studia Shiny. Zacznę więc od najsłabszego punktu opisywanego tutaj tytułu. Niewątpliwie jest nim grafika i engine, na jakim powstaje gra. Programiści pracujący nad Path of Neo doszli do wniosku, iż po odpowiednim ulepszeniu starego silnika, na jakim powstał Enter The Matrix, mogą wydobyć nie odkryte wcześniej możliwości drzemiące w PS2. Program jest tworzony z myślą o konsolach (Xbox i PS2), posiadacze komputerów osobistych, muszą więc zadowolić się konwersją. Fajerwerków graficznych na miarę rewolucji z pewnością nie będzie. Z zapowiadanych bajerów zobaczymy m.in.: dynamiczne oświetlenie, mapping, przyzwoity efekt mgły i płynne animacje stworzone przy użyciu techniki motion capture (w przenoszeniu ruchów do komputera uczestniczyli m.in.: Keanu Reeves – Neo, Lawrence Fishburne – Morpheus i Carrie-Anne Moss – Trinity). Możemy jednak liczyć na dobrze zoptymalizowany kod i wyciśnięcie ostatnich potów ze starego już engine’u. Inna sprawa: jak będzie to wyglądać po przeniesieniu gry na PeCety (?), bo z tym jak wiadomo bywa różnie.
Pomimo nie zachęcającego wstępu, warto porzucić zalążki pesymizmu, od następnego akapitu będę bowiem grę bezdyskusyjnie i wyłącznie, zachwalał.
Fabuła
O tle fabularnym jedyne co trzeba napisać to to, iż gra w całości będzie bazować na kinowej trylogii (którą każdy przecież zna). Do tego zresztą stopnia, iż twórcy pozwolą nam własnoręcznie rozegrać wszystkie najlepsze momenty znane z filmów. Co więcej, świat gry będziemy widzieć zza czarnych okularów samego wybrańca – Neo. Na tym nie koniec atrakcji. Aby gracz miał wrażenie uczestnictwa w interaktywnym filmie, postacie występujące w grze, będą posługiwać się głosami nagranymi przez prawdziwych aktorów, znanych z marixowej serii. Aby gra nie okazała się zbyt nudna, a fabuła zbyt przewidywalna, rodzeństwo Wachowskich postanowiło wymyślić nowe zakończenie całej historii. W grze znajdzie się również duża ilość przerywników filmowych, z których duża część będzie fragmentami nagrań, jakie nie trafiły do finalnej wersji kinowych przebojów. Czyż maniakalny miłośnik matrixowej wizji świata, może chcieć czegoś więcej?