autor: Michał Basta
Władca Pierścieni: Bitwa o Śródziemie II - zapowiedź - Strona 2
Porządne wykonanie, a przede wszystkim reklama w postaci licencji filmowej, spowodowały, że Bitwa o Śródziemie odniosła ogromny sukces. Nic więc dziwnego, że panowie z Electronic Arts już prowadzą prace nad kolejną kurą, znoszące złote jajka...
Przeczytaj recenzję Władca Pierścieni: Bitwa o Śródziemie II - recenzja gry
Dotarcie na szczyt to zaledwie ułamek sukcesu. Prawdziwą sztuką jest utrzymanie się na nim przez jak najdłuższy czas, a ten wyczyn udaje się tylko nielicznym. W tej elitarnej grupie z pewnością mieści się Władca Pierścieni, przewijający się w kółko od ładnych kilku lat.
Prawdziwy bom, związany z krainą Śródziemia, nastąpił na początku obecnego milenium, czyli w roku 2001. To właśnie wtedy światło dzienne ujrzała pierwsza filmowa część trylogii Petera Jacksona pt. Drużyna Pierścienia. Entuzjazm, jaki obraz wywołał na całym świecie, można porównać chyba tylko z osobą Beckhama po przeprowadzce do Realu Madryt. Szaleństwo nie ograniczyło się do zwykłych, kolekcjonerskich figurek, ale pociągnęło za sobą wielki biznes, gdzie specjalne przebrania i ogromne zloty fanów, stanowią zaledwie początek góry lodowej. Kolejne odcinki trylogii, wypuszczone w ciągu dwóch następnych lat, jeszcze bardziej napędziły tę ogromną machinę. Nic więc dziwnego, że Władca Pierścieni wylądował w końcu na komputerach oraz konsolach. Dziś trudno już zliczyć tytuły i gatunki, w których mogliśmy pokierować poczynaniami bohaterów z krainy Śródziemia, jednak fani gier strategicznych z pewnością mają w pamięci, wydaną pod koniec 2004 roku, produkcję The Lord of the Rings: The Battle for Middle-Earth.
Porządne wykonanie, a przede wszystkim reklama w postaci licencji filmowej, spowodowały, że Bitwa o Śródziemie odniosła ogromny sukces. Nic więc dziwnego, że panowie z Electronic Arts prowadzą prace nad kolejną kurą, znoszącą złote jajka, czyli oficjalnym sequlem Battle for Middle-Earth. Na szczęście pewne znaki na niebie i ziemi mówią, iż gracze nie będą zmuszeni do wcinania odgrzewanej jajecznicy, tylko zostaną uraczeni naprawdę porządnym daniem. Pierwszą, a zarazem jedną z ważniejszych, zmianą jest wykupienie licencji książkowej. Jak dobrze pamiętamy, w „jedynce” mogliśmy wziąć udział w większości zdarzeń i bitew, znanych z filmowej trylogii. Aby nie powielać tych samych przygód, autorzy postanowili poszerzyć grę o wątki znane z książki. Na pierwszy rzut oka nie jest to może jakaś rewelacja, jednak jeśli przyjrzymy się, ile elementów zostało w filmie przeinaczonych oraz najnormalniej w świecie wyrzuconych, to objawia się niezły kawał materiału, niewykorzystanego w poprzedniku.
Poważnym modyfikacjom ulegną wszystkie strony, biorące udział w wojnie. Jak dobrze pamiętamy, w jedynce mogliśmy opowiedzieć się za jedną z czterech frakcji. Były to: po stronie dobra Rohan i Gondor, natomiast zło korzystało z usług Mordoru i Isengardu. Tym razem autorzy przygotowują aż sześć rywalizujących ze sobą stron. Rohan i Gondor zostaną połączone w Ludzi Zachodu, których wesprą oddziały Krasnoludów i Elfów. Mordor i Isengard nie ulegną większym zmianom, jednak pojawi się przy nich nowy sojusznik – Gobliny. Każda z walczących ras będzie charakteryzować się zupełnie odmiennymi budynkami, wojskami oraz sposobem prowadzenia walki. Oczywiście całość pozostanie wierna książkowemu oryginałowi, i tak dla przykładu podstawową bronią Elfów będzie łuk, natomiast Krasnoludy staną się niezastąpionymi inżynierami i wynalazcami oryginalnych machin wojennych.