autor: Łukasz Malik
Gun - pierwsze spojrzenie
GUN jest niezwykle filmowy i zrealizowany z dużym rozmachem. Klimat skorumpowanego, przesiąkniętego złem i zdradą Dzikiego Zachodu wprost wycieka z ekranu.
Przeczytaj recenzję Gun - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
Okres świetności westernów mamy już za sobą, niezapomniane filmy z Johnem Waynem, Kirkiem Douglasem i Clintem Eastwoodem miały swoje 5 minut i na stałe zapisały się już na kartach historii kinematografii, choć niewykluczone, że pojawi się jakieś objawienie sezonu, które przywróci westerny na szczyty list przebojów. Wszak od czasu Tańczącego z Wilkami nie pojawił się żaden wielki przebój, zniechęcając producentów do inwestowania w ten gatunek. Branża gier komputerowych zdawała się podążać tymi samymi torami, od pojawienia się Desperados, raczeni byliśmy tylko kiepskimi strzelankami i kilkoma RTS-ami. O dziwo w ciągu najbliższego roku będziemy mieli do czynienia z małym wysypem gier osadzonych w realiach Dzikiego Zachodu. Powstający we wrocławskim Techlandzie Call of Juarez, z pierwotnie niskobudżetowego Lawamana przerodził się w jedną z ważniejszych i lepiej finansowanych pozycji polskiego studia. Na horyzoncie pojawił się Lawmaker, od jakiegoś czasu trwają prace nad Desperados 2, a kilka dni temu zapowiedziano trzy gry oparte na westernach z Clintem Eastwoodem. Ale tak naprawdę oliwy do ognia dolał koncern Activision zapowiadając GUN-a, którego w dużym uproszczeniu można nazwać GTA w realiach dzikiego zachodu.
GUN z pewnością nie jest najważniejszą grą w planie wydawniczym Activision na IV kwartał bieżącego roku, ale już na pierwszy rzut oka widać dużą ilość pieniędzy w nią zainwestowanych. Zgodnie z obecnymi trendami, GUN jest niezwykle filmowy i zrealizowany z dużym rozmachem. Klimat skorumpowanego, przesiąkniętego złem i zdradą Dzikiego Zachodu wprost wycieka z ekranu. Taka produkcja nie mogła obyć się bez nazwisk związanych z przemysłem filmowym, w stworzenie scenariusza zaangażowano Randala Johnsona, czyli współautora skryptu Maski Zorro. W roli głównego bohatera usłyszymy Thomasa Jane’a (Punisher), w jego ojca wcieli się Kris Kristofferson (trylogia Blade, a ostatnio Obłęd). Główny czarny charakter przemówi mrożącym krew w żyłach głosem Lance’a Henriksena (Obcy, Millenium, ostatnio Hellraiser: Hellworld), a pastorowi głosu użyczy Brad Dourif (Grima z Dwóch Wież i Powrotu Króla).
Ale tak naprawdę nawet Al Pacino nie uratuje słabej gry (nie, żebym miał coś do nadchodzącego Scarface’a) więc do powyższych nazwisk, które zapewne będą nie raz wykorzystywane w kampanii promocyjnej GUN-a, podchodziłbym w kategorii miłego dodatku, a nie głównej atrakcji. Choć nie ukrywam, obsadę dobrano świetnie, dobrze zarysowane i zagrane charaktery stanowią jedną z większych zalet tej gry. Na szczęście GUN ma do zaoferowania graczowi dużo więcej.