autor: Łukasz Malik
True Crime 2 - pierwsze spojrzenie - Strona 2
Activision staje na ringu po raz drugi, tym razem wystawiając dużo mocniejszego zawodnika: True Crime: New York City. Wcielamy się w gliniarza. Co prawda czarnoskóry Marcus Reed bardziej nadawałby się do występów w MTV Base niż do pracy na posterunku.
Przeczytaj recenzję True Crime: New York City - recenzja gry
Wysyp gier wzorujących się w mniejszym lub większym stopniu na serii GTA jest ogromy, Crime Life: Gang Wars, 2 Days to Vegas, 25 to Life, Saint’s Row, Total Overdose i tak dalej, i tak dalej. Możemy nazwać to, żerowaniem na cudzej popularności, małpowaniem, brakiem kreatywności, z drugiej jednak strony wzorowanie się na najlepszych nie jest niczym złym. Marka GTA jest na tyle zakorzeniona w świadomości graczy, że naprawdę ciężko będzie ją z naszych umysłów wyplenić, ale jak widać z powyższej listy, chętnych do zepchnięcia (a raczej skopania, tudzież zestrzelenia) z tronu twórców GTA nie brakuje. Jednym z chętnych do wkropienia chłopakom z Rockstara jest koncern Activision, który po niezbyt udanym True Crime: Streets Of L.A. staje na ringu po raz drugi, tym razem wystawiając dużo mocniejszego zawodnika: True Crime: New York City.
W przeciwieństwie do San Andreas w True Crime: New York City na szczęście nie wcielamy się w pospolitego dresa, ale gliniarza. Co prawda, główny bohater gry, czarnoskóry Marcus Reed, ma kryminalną przeszłość i bardziej nadawałby się o występów w MTV Base niż do pracy na posterunku, ale przynajmniej możemy wymachiwać odznaką i poudawać, że stoimy po stronie prawa.
Główny wątek fabularny prowadzi nas do rozwiązana sprawy zabójstwa naszego partnera (oryginalne, nieprawdaż?), a w zależności od naszych wyborów dokonywanych podczas gry, dane nam będzie zobaczyć jedno z dwóch zakończeń. Za nasze poczynania, otrzymujemy punkty dobrego i złego gliny. Być może pamiętacie zawieszony projekt Good Cop Bad Cop, którego głównym atutem miał być dualizm naszych wyborów. Z tego, co zaprezentowano na ostatnim pokazie, True Crime da nam raczej tylko ułamek tego, co miało się znaleźć we wspomnianej grze Revolution Software – rozterki moralne i wyrzuty sumienia raczej nas nie dotkną. Oto mały przykład działania tego systemu.
Chodząc po nowojorskich ulicach możemy w każdej chwili wyciągnąć naszą odznakę i zatrzymać jadący wóz, jeśli przyjdzie nam taka ochota, możemy przeszukać jego bagażnik. Może się zdarzyć, że znajdziemy tam coś nielegalnego (np. narkotyki, broń) w takiej sytuacji kierowca zwykle zaczyna uciekać, a my możemy go zabić bez obawy, że otrzymamy punkty złego gliniarza. Oczywiście gdybyśmy go kropnęli przed przeszukaniem, to nasze konto zasiliłyby punkty ciemnej strony mocy... ehm... złego gliny. To był tylko mały przykład działania systemu zliczania punktów, który jest bardzo klarowny.