autor: Krzysztof Gonciarz
Dragonshard - przed premierą
Dragonshard zapowiadany jest jako połączenie RTS-a i cRPG-a. W przeciwieństwie jednak do wielu innych podobnie reklamowanych tytułów w tym istnienie obu warstw wydaje się być dobrze uzasadnione i daje nadzieję na wysoką grywalność.
Przeczytaj recenzję Dragonshard - recenzja gry
Artykuł powstał na bazie wersji PC.
W 2002 roku firma, której nikomu nie trzeba przedstawiać, Wizards of the Coast, umieściła na swojej stronie internetowej formularz długości jednej strony A4, na którym każdy mógł zawrzeć swój pomysł na nowy świat spod znaku Dungeons & Dragons. Z jedenastu tysięcy propozycji wybrano jedną. Jej autorem był Keith Baker, twórca świata o nazwie Eberron, który na dziś jest oficjalnie uznawanym uniwersum trzeciej edycji D&D. Keith za swój pomysł niemal z miejsca dostał sto tysięcy dolarów wynagrodzenia i pracę, zyskał sławę i zaszczyty... Prawdziwy „American dream”, nieprawdaż? Między innymi dzięki Keithowi, gracze wypatrują dziś na horyzoncie dwóch pozycji osadzonych w realiach Eberronu. Pierwszą z nich jest MMORPG zatytułowany po prostu Dungeons & Dragons Online, natomiast drugą – Dragonshard. Właśnie tym drugim tytułem dziś szerzej się zajmiemy. Warto mieć go na oku i śledzić jego rozwój, gdyż wiele wskazuje, że trafi się nam dość smaczny kąsek.
Jak być może już wiecie, Dragonshard zapowiadany jest jako połączenie RTS-a i RPG-a (gdybym miał złotówkę za każdy raz, kiedy słyszałem podobne zapowiedzi...). Może samo to hasło nie robi zbytniego wrażenia, jednak warto poświęcić chwilę na wgłębienie się w proponowany przez kalifornijskie studio Liquid Entertainment system gry. Ich głównym założeniem jest rozbicie rozgrywki na dwa główne, równoległe plany. Pierwszym z nich jest, zgodnie z przewidywaniami, klasycznie RTS-owy sposób prowadzenia działań, uwzględniający tradycyjną budowę bazy, zbieranie surowców i masową produkcję jednostek. Na szczęście nie jest to wszystko aż tak sztampowe, szczegółami zajmiemy się jednak nieco później. Drugim, paralelnym w stosunku do RTS-owego, planem rozgrywki będzie tryb stylizowany na RPG, toczący się w podziemiach Eberronu. Pod stopami naszych armii rozpostarte zostaną wielkie dungeony, rojące się od potworów i skarbów. Wprowadzając do nich swoich ludzi, możemy zapewnić im standardowo RPG-owy rozwój charakterystyk i sił. Jak łatwo się domyślić, tak wzmocnione jednostki wykorzystać będziemy mogli w starciach toczonych na powierzchni – i koło się zamyka. Pomysł jako taki nie powala na kolana, ale poparty dobrą i konsekwentną realizacją może przerodzić się w coś zaiste kuszącego.
Akcja gry ma miejsce w krainie o tajemniczej nazwie Xen‘drik. Jest to obszar nieprzewidywalny i ze wszech miar tajemniczy. W wersji pen&paper Mistrzowie Gry nie są tam skrępowani praktycznie niczym poza własną wyobraźnią, może tam się stać prawie wszystko. W tych sympatycznych okolicach trzy rasy stoczą walkę o potężny, magiczny artefakt, tytułowy Dragonshard. Natura owej łuski ma związek z historią Eberronu, który według stosownej mitologii stworzony został z ciał trzech pradawnych smoków. Jako że smocze łuski występują w grze także jako surowiec (zbierany głównie w podziemiach), cel naszej kampanii jest z pewnością egzemplarzem szczególnie wielkim i potężnym. Tia.
Co sprytniejszym od razu zapaliła się żaróweczka w głowie, sygnalizująca schemat: trzy rasy, trzy kampanie, trzy ciągi misji, w pewnym stopniu utarte różnice między stronami konfliktu. Prawda. Pierwszym ugrupowaniem, za którego cugle będziemy mogli chwycić jest „The Order of the Silver Flame” (uff), czyli sojusz ludzko-krasnoludzko-niziołkowo-i-kto-wie-jakiej-jeszcze bandy nieboraków. Najwyraźniej są to „ci dobzi”, cóż dużo pisać. Jak w olbrzymiej większości RTS-ów, strona ta będzie najbardziej zbalansowana i stanowić będzie punkt odniesienia w stosunku do pozostałych. Poza owym sojuszem, pod naszą komendę oddane zostaną mroczne elfy (koncentrujące się głównie na magii i uniwersalności jednostek) oraz jaszczuroludzie, czyli odpowiednik Warhammerowych lizardmanów. Ci ostatni wystąpią w roli „zergów”, innymi słowy zalewać będą przeciwników wielkimi porcjami mięsa armatniego. Rasy mamy, chciałoby się rzec, dość typowe, jednak są powody wierzyć, że Liquid zbuduje nam na tych fundamentach grę wciągającą i miodną.