Vivisector: Dusza Bestii - zapowiedź - Strona 2
„Vivisector: Beast Inside” nie podbije rynku dynamicznych strzelanin. Jest jednak spora szansa, iż gra ta spodoba się miłośnikom mniej wymagających shooterów, którzy od czasu do czasu zwracają jednak uwagę na warstwę fabularną.
Przeczytaj recenzję Vivisector: Dusza Bestii - recenzja gry
Potencjalny hit od przeciętnej, czy wręcz słabo zapowiadającej się, pozycji w niektórych przypadkach można odróżnić już na kilka miesięcy przed premierą właściwej gry. Sympatycy niezbyt skomplikowanych shooterów są w znacznie lepszej sytuacji. W tym przypadku publikowane przez producentów materiały zazwyczaj wiele mówią o poziomie grywalności, którego po danej strzelance można się spodziewać. Nie bez znaczenia są też sami autorzy upatrzonej gry. Doświadczony zespół developerski potrafi zdziałać znacznie więcej od grupki startujących programistów. Nie jest to jednak regułą, na potwierdzenie tych słów wystarczy bowiem przypomnieć hitowy Far Cry. Wszystkie znaki na niebie mówią jednak, iż Vivisector: Beast Inside, którego przyszło mi Wam przedstawić, nie zrewolucjonizuje w żaden sposób rynku gier komputerowych. Przemawiają za tym dwie ważne rzeczy. Firma Action Forms, która odpowiada za proces produkcyjny Vivisectora w przeszłości wydawała dość kiepskie pozycje (Chasm: The Rift, seria Carnivores). Sama grafika nie prezentuje się też zbyt rewelacyjnie, a porywająca oprawa audiowizualna jest przecież w dzisiejszych czasach jednym z głównych czynników przemawiających za potencjalnym sukcesem danej pozycji. To, że Vivisector nie będzie raczej megahitem nie powinno jednak Was zbytnio do niego zrażać. Szykuje się nam pozycja, która będzie nakierowana na niezbyt skomplikowaną, zręcznościową rozwałkę. Zobaczmy więc, czym takim Vivisector mógłby nas zainteresować.
Fabuła zapowiadanej gry w wyraźny sposób nawiązuje do kultowej powieści science-fiction Wyspa doktora Moreau autorstwa H.G. Wellsa. Temat ten jest już dość mocno oklepany, wystarczy bowiem przypomnieć sobie wysokobudżetowy film z 1996 roku czy chociażby wspomnianego we wstępie Far Cry’a, który pomysły z powieści angielskiego pisarza czerpał pełnymi garściami. Autorzy nie kryją również inspiracji innymi obrazami współczesnej sztuki, jak chociażby filmami Davida Lyncha. W moim przekonaniu jest to jednak kolejny chwyt marketingowy. Nie zapominajmy, iż Vivisector będzie przede wszystkim dynamicznym shooterem, w którym główny nacisk położony zostanie na masową eksterminację napotykanych monstrów (o nich nieco później).
Akcja osadzona zostanie w roku 1978. Główny bohater Vivisectora, Kurt Robinson (ciekawe nazwisko :-)), wraz z resztą oddziału Navy Seals trafia na zlokalizowaną gdzieś na Pacyfiku i pozornie wyludnioną wyspę o nazwie Soreo. Wspomniana drużyna planuje zniszczyć tajną bazę handlarza narkotyków, który rzekomo miał załatwiać w tym miejscu swe brudne interesy. Z czasem okaże się, iż wyspa ta w przeszłości była zamieszkiwana przez szalonego naukowca. Mężczyzna ten prowadził zakrojone na szeroką skalę badania na zwierzętach a raczej próby zmutowania ich w coś znacznie potężniejszego. Główni bohaterowie odkryją również, iż przeważająca część kompleksu badawczego jest w dalszym ciągu aktywna, podobnie zresztą jak jego „mieszkańcy”. Dalszą część dopowiecie już chyba sobie sami... Autorzy obiecują jednak, iż w kilku miejscach fabuła gry pozytywnie nas zaskoczy. Jednego można być pewnym – to, że Robinson znajdzie się w tym miejscu nie będzie przypadkowym zrządzeniem losu...